sobota, 19 stycznia 2013

Cuatro



   Zaprosiłam ich wszystkich do środka. Zapytałam czy chcą coś do picia i od razu skierowałam się do kuchni. Usłyszałam za sobą męski głos.
   - Pomogę ci. – obok mnie pojawił się blond włosy napastnik. – Chciałam pogadać. – dodał, a mnie zmroziło. O czym on chce rozmawiać? O Leo?! – Nie wiem czy wiesz, ale się rozwiodłem. Moja była żona ma tu przyjechać z Norą, na pierwszy mecz, a później ma wyjechać, a chciałbym żeby moja córka tu została ze mną. Olalla się zgodziła, ale muszę znaleźć jakąś opiekunkę i tu chciałbym prosić cię o pomoc. – spojrzał na mnie.
   - Mogę dziś popytać i poszukać. – odparłam, nalewając wrzątek do kubków.
   - Dziękuję. – odpowiedział i wziął tacę.
 Gdy wróciliśmy do salonu, Leo już siedział na kolanach Jose, który siedział tuż obok Laury, operującej mojego laptopa. Wszyscy byli zgromadzeni wokół nich. Od całej grupki, wybiegała znana mi już melodia, a oni się śmiali.
   - Z czego się tak śmiejecie? – zapytał Fernando.
   - Z ciebie. – śmiał się Sergio. Stanęliśmy obok nich i spojrzeliśmy na ekran komputera. Oglądali teledysk, w którym kilka lat temu wystąpił Torres.
   - Co wy ode mnie chcecie?! – oburzył się piłkarz.
   - Taki młody Nino. – zwijał się ze śmiechu Fabregas. – Ej, znajdźcie jeszcze zdjęcia małego Fernanda. – dodał.
   - O! Pośmiejemy się jeszcze. – dorzucił Pique. Obstawiam, że oglądanie zdjęć z dzieciństwa Torresa to dla Laury nie nowość. Tak! Teraz jak się dowiedziałam, że on się jej od dawna podoba, to będę jej dogryzać.
 Oglądając z nimi te zdjęcia, zdałam sobie sprawę z tego, jak mój mały synek jest podobny do swojego ojca. Porównując Leo z małych chłopcem ze zdjęć, z ekranu, mogę rzec, że są jak dwie krople wody. Te same policzki i rysy twarzy.
  Sam napastnik stał w ciszy, wpatrując się w swoje zdjęcia. Na jego twarzy malowało się zamyślenie.
 Spojrzałam w dół na mojego syna, który już zaczął zaczepiać Albę. Uśmiechnęłam się sama do siebie, bo gdy to robił, wydawało mi się, że widzę, dwójkę dzieciaków, a nie samego Leo. Wtedy Jordi spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Dlaczego on ma taki zabójczy ten uśmiech?!

   Gdy już przestali naśmiewać się z blondyna, przerzucili się na Fabregasa i Pique. Oni rzeczywiście już nie mają co ze sobą zrobić. Po chwili usłyszeliśmy odgłos otwierających się drzwi i kobiecy głos.
   - Weźcie się w końcu nauczcie zamykać te drzwi, bo was w końcu okradną, a nawet nie będzie nikt wiedział kiedy… - mówiła głośno od progu. Ja z Laurą zaczęłyśmy się śmiać. Chłopaki spojrzeli na siebie pytająco, a później na nas. Dziewczyna mówiła po polsku, więc nic nie rozumieli. Po chwili Dani pojawiła się w progu i widząc całe nasze towarzystwo, stanęła dęba.
   - Ty już zaczynasz mówić jak Aneta. – skwitowała ją Laura.
   - Przestaw się na hiszpański. – dorzuciłam.
   - Jose! – pisnęła jedynie na widok mojego kuzyna, stojącego obok kanapy. Podbiegła i rzuciła mu się na szyję.
   - No i widzicie dlaczego lubię przyjeżdżać do Polski. – zaśmiał się bramkarz. – Widzicie jak ja tu jestem gorąco witany przez dziewczyny. – ciągnął z wielkim bananem na twarzy. Jose zajął się przedstawianiem swoich kolegów najmłodszej siostrze Czarneckiej, a wtedy, po raz pierwszy odkąd są tu piłkarze, Leo poszedł do mnie na ręce, a podał mi go Jordi.
   - On jest wami wszystkimi zachwycony. – uśmiechnęłam się do piłkarza.
   - A my nim. – zaśmiał się.
   - Ej, mamy problem! – Reina prawie krzyknął.
   - Co się stało? – zapytał Gerard.
   - Oni zaraz wracają. – powiedział, wpatrując się w ekran swojego telefonu, a zaraz wbił wzrok w całą resztę.
   - Jak my się teraz dostaniemy szybko do hotelu? – zapytał Torres.
   - Trener nas zabije, bo mieliśmy nie wychodzić. – zajęczał Sergio.
   - Może pojedziemy wszyscy dwoma samochodami? – zaproponowała Laura. – Przyjechałam swoim, Zuza weźmie swój i pojedziemy do hotelu. Powinniśmy się wszyscy zmieścić. – mówiła.
    - To dajcie mi sekundę. Muszę iść po rzeczy Małego. – rzuciłam, oddałam Leo z powrotem Jordiemu i pobiegłam na górę po torbę syna.

   Chłopaki wysiedli z samochodu jakby ich wystrzelono z armaty. Stanęli przed samym wejściem do hotelu, rozglądając się czy czasem kierowca nie zaparkował busa gdzieś indziej.
   - Zdążyliśmy! – zawołał Fabregas i wszyscy razem przybili sobie piątki. - Dziękujemy! – potem ukłonił się w naszą stronę, a wtedy, na podjazd zajechał bus z resztą reprezentacji. Pierwszy wysiadł trener i stanął z założonymi rękami.
   - Naprawdę, nie chce mi się wierzyć w to, że nigdzie poszliście. – spojrzał na szóstkę piłkarzy, stojących pod wejściem do hotelu. – Nie sprawili żadnych problemów? – to pytanie skierował do mnie, stojącej obok nich, bo dziewczyny z Leo weszły już do środka.
   - Ręczę, że byli grzeczni. – uśmiechnęłam się i z ukosa spojrzałam na moich porannych gości, którzy się uśmiechali pod nosami.

^^^

   - Stary, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Gracja jednak przyjechała wcześniej! – do pokoju napastnika wparował jego przyjaciel.
   - Co u niej słychać? – zapytał beznamiętnie, leżąc na swoim łóżku i wpatrując się w sufit.
   - Wszystko w porządku, ale widzę, że z tobą tak nie jest. – przerwał i spojrzał na niego. – Odkąd przyjechaliśmy od Zuzy, na treningu i teraz jesteś jakby nieobecny. Co jest? – przysiadł na skraju łóżka.
   - Mam jedno podejrzenie, ale muszę to jakoś wyjaśnić. Jeżeli to się potwierdzi o wszystkim ci wtedy powiem, okey?
   - A jeżeli się nie potwierdzi? – pytał uparcie Ramos.
   - Ojej, no też powiem. – przewrócił oczami. – Jutro przyjeżdża Olalla z Zaidą na mecz, zostanie dwa dni, ale później muszę kogoś znaleźć, kto mógłby się zająć moją córką. – powiedział z przekąsem.
   - No Zuza powiedziała ci, że pomoże ci szukać, więc tak pewnie będzie. Albo poproszę Grację, przecież lubi twoją córkę, a Nora ją. – dodał obrońca.
   - Zobaczymy… No właśnie… Gracja! Stary, bierz się za nią, bo ci znów ją ktoś sprzed nosa świśnie! – ożywił się lekko blondyn.
   - Nando, nie! To moja przyjaciółka od ładnych paru lat! PRZYJACIÓŁKA!
   - Ale ją kochasz debilu! – skwitowała go ‘dziewiątka’.
   - Ona nie odwzajemnia moich uczuć, mówię ci to! – mówił przekonany szatyn.
   - Tego nie wiesz, bo nie rozmawialiście na ten temat. Zaraz znów przyleci jakiś Włoch, albo tu Polak i ci ją zabierze! I fiuuu! Tyle ją będziesz widział. – przewrócił oczami. – Stary, wiem jak się zachowujesz w jej towarzystwie. – dodał. – A teraz, jeżeli jutro na pierwszym meczu mamy pokazać klasę, idziemy spać. – zarządził Torres.
   - No dobra, jutro będziemy gadać. Dobranoc Nino. – rzucił i wyszedł z jego pokoju. Fernando jeszcze przez chwilę leżał w miejscu, ale po chwili się zerwał i nogi same poprowadziły go do pokoju bramkarza. Stanął przed drzwiami i zapukał do jego pokoju.
   - O Nando, wchodź. – odpowiedział Jose na widok napastnika.
   - Pepe, powiedz mi na razie jedno. – odezwał się, wchodząc do hotelowego pokoju Reiny, a on sam spojrzał na niego pytająco. – Powiedz mi ile dokładnie ma Leo. – spojrzał na niego z powagą.
   - Za kilka dni skończy czternaście miesięcy. – odpowiedział. Torres usiadł na fotelu i zaczął liczyć w głowie.
   - Jose, czy jest możliwość, że…
   - Nawet wielka. – przerwał mu bramkarz. – A nawet nie możliwość, a fakt. – dodał.
   - Dlaczego ja o niczym nie wiedziałem? – spojrzał na niego.
   - Może dlatego, że byłeś żonaty, a Zuza nie chciała ujawniać tego, że miałeś romans? Dobrze wiedziała jak to się mogło skończyć dla waszego małżeństwa, którego z resztą i tak już nie ma. – odparł Jose. – Poza tym ona chciała żyć swoim życiem, tu, w spokoju. Oboje byliście pijani i nie panowaliście nad sobą.
   - Z tym się zgodzę. – powiedział.
   - No więc widzisz.
   - Ale to nie zmienia faktu, że jako ojciec, powinienem wiedzieć o małym.
   - O tym to już Stary musisz z nią sam porozmawiać. – westchnął Jose.
   - Jutro spróbuję. Dzięki.

^^^

  Następnego dnia musiała być wcześniej w hotelu, więc Laura z Danielą przyjechały do mnie z rana. Starsza została z Leo, a ja z Dani pojechałyśmy do miejsca mojej pracy. Na miejscu, od razu zapytałam w recepcji czy jest Kinga, bo to z nią miałam omówić kilka spraw. Nie było jej jeszcze, więc obie stwierdziłyśmy, że pójdziemy obudzić na górę tego śpiocha, który dziś również spał w hotelu. Wyjechałyśmy windą na najwyższe piętro i skierowałyśmy się korytarzem do biura. Po drodze mijałyśmy już co niektórych piłkarzy; Silvę, Busquetsa, Valdesa, Xaviego i Ikera. Nie spali już. Obstawiam, że już od rana mieli w głowach ich dzisiejszy, pierwszy mecz na tych rozgrywkach. Byłyśmy już prawie przy moim biurze, ale gdy przechodziłyśmy obok pokoju mojego kuzyna, drzwi się otworzyły i on sam wyszedł z niego.
   - O! Zuza, musimy pogadać! – zawołał.
   - To ja pójdę go obudzić, a wy porozmawiajcie. – uśmiechnęła się dziewczyna i poszła dalej.
   - Stało się coś? – zapytałam zdziwiona.
   - Jest ta delikatna, ale bardzo ważna sprawa. – mówił.
   - A jaśniej? – zaśmiałam się.
   - No, bo chodzi o to, że… - zaczął mówić, a wtedy usłyszeliśmy głośne trzaśnięcie drzwiami, wtedy również z pokoju obok wyłonił się młody obrońca, sąsiad Jose, Jordi. Z pokoju obok biura wybiegła Daniela, zapłakana. Ja i dwaj piłkarze, staliśmy osłupieni.
   - Co tam się stało?! – zapytałam sama siebie i pognałam do pokoju, gdzie noc spędził Miłosz. 
____________________________________
  Myślę, że ten rozdział jest ciekawy. Co wy o nim sądzicie?