Zaprosiłam ich
wszystkich do środka. Zapytałam czy chcą coś do picia i od razu skierowałam się
do kuchni. Usłyszałam za sobą męski głos.
- Pomogę ci. – obok
mnie pojawił się blond włosy napastnik. – Chciałam pogadać. – dodał, a mnie
zmroziło. O czym on chce rozmawiać? O Leo?! – Nie wiem czy wiesz, ale się
rozwiodłem. Moja była żona ma tu przyjechać z Norą, na pierwszy mecz, a później
ma wyjechać, a chciałbym żeby moja córka tu została ze mną. Olalla się
zgodziła, ale muszę znaleźć jakąś opiekunkę i tu chciałbym prosić cię o pomoc.
– spojrzał na mnie.
- Mogę dziś popytać
i poszukać. – odparłam, nalewając wrzątek do kubków.
- Dziękuję. –
odpowiedział i wziął tacę.
Gdy wróciliśmy do
salonu, Leo już siedział na kolanach Jose, który siedział tuż obok Laury,
operującej mojego laptopa. Wszyscy byli zgromadzeni wokół nich. Od całej
grupki, wybiegała znana mi już melodia, a oni się śmiali.
- Z czego się tak
śmiejecie? – zapytał Fernando.
- Z ciebie. – śmiał
się Sergio. Stanęliśmy obok nich i spojrzeliśmy na ekran komputera. Oglądali
teledysk, w którym kilka lat temu wystąpił Torres.
- Co wy ode mnie
chcecie?! – oburzył się piłkarz.
- Taki młody Nino.
– zwijał się ze śmiechu Fabregas. – Ej, znajdźcie jeszcze zdjęcia małego
Fernanda. – dodał.
- O! Pośmiejemy się
jeszcze. – dorzucił Pique. Obstawiam, że oglądanie zdjęć z dzieciństwa Torresa
to dla Laury nie nowość. Tak! Teraz jak się dowiedziałam, że on się jej od
dawna podoba, to będę jej dogryzać.
Oglądając z nimi te
zdjęcia, zdałam sobie sprawę z tego, jak mój mały synek jest podobny do swojego
ojca. Porównując Leo z małych chłopcem ze zdjęć, z ekranu, mogę rzec, że są jak
dwie krople wody. Te same policzki i rysy twarzy.
Sam napastnik stał w
ciszy, wpatrując się w swoje zdjęcia. Na jego twarzy malowało się zamyślenie.
Spojrzałam w dół na
mojego syna, który już zaczął zaczepiać Albę. Uśmiechnęłam się sama do siebie,
bo gdy to robił, wydawało mi się, że widzę, dwójkę dzieciaków, a nie samego
Leo. Wtedy Jordi spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Dlaczego on ma taki
zabójczy ten uśmiech?!
Gdy już przestali
naśmiewać się z blondyna, przerzucili się na Fabregasa i Pique. Oni
rzeczywiście już nie mają co ze sobą zrobić. Po chwili usłyszeliśmy odgłos
otwierających się drzwi i kobiecy głos.
- Weźcie się w
końcu nauczcie zamykać te drzwi, bo was w końcu okradną, a nawet nie będzie
nikt wiedział kiedy… - mówiła głośno od progu. Ja z Laurą zaczęłyśmy się śmiać.
Chłopaki spojrzeli na siebie pytająco, a później na nas. Dziewczyna mówiła po
polsku, więc nic nie rozumieli. Po chwili Dani pojawiła się w progu i widząc
całe nasze towarzystwo, stanęła dęba.
- Ty już zaczynasz
mówić jak Aneta. – skwitowała ją Laura.
- Przestaw się na
hiszpański. – dorzuciłam.
- Jose! – pisnęła
jedynie na widok mojego kuzyna, stojącego obok kanapy. Podbiegła i rzuciła mu
się na szyję.
- No i widzicie
dlaczego lubię przyjeżdżać do Polski. – zaśmiał się bramkarz. – Widzicie jak ja
tu jestem gorąco witany przez dziewczyny. – ciągnął z wielkim bananem na
twarzy. Jose zajął się przedstawianiem swoich kolegów najmłodszej siostrze
Czarneckiej, a wtedy, po raz pierwszy odkąd są tu piłkarze, Leo poszedł do mnie
na ręce, a podał mi go Jordi.
- On jest wami
wszystkimi zachwycony. – uśmiechnęłam się do piłkarza.
- A my nim. –
zaśmiał się.
- Ej, mamy problem!
– Reina prawie krzyknął.
- Co się stało? –
zapytał Gerard.
- Oni zaraz
wracają. – powiedział, wpatrując się w ekran swojego telefonu, a zaraz wbił
wzrok w całą resztę.
- Jak my się teraz
dostaniemy szybko do hotelu? – zapytał Torres.
- Trener nas
zabije, bo mieliśmy nie wychodzić. – zajęczał Sergio.
- Może pojedziemy
wszyscy dwoma samochodami? – zaproponowała Laura. – Przyjechałam swoim, Zuza
weźmie swój i pojedziemy do hotelu. Powinniśmy się wszyscy zmieścić. – mówiła.
- To dajcie mi
sekundę. Muszę iść po rzeczy Małego. – rzuciłam, oddałam Leo z powrotem
Jordiemu i pobiegłam na górę po torbę syna.
Chłopaki wysiedli z
samochodu jakby ich wystrzelono z armaty. Stanęli przed samym wejściem do
hotelu, rozglądając się czy czasem kierowca nie zaparkował busa gdzieś indziej.
- Zdążyliśmy! –
zawołał Fabregas i wszyscy razem przybili sobie piątki. - Dziękujemy! – potem
ukłonił się w naszą stronę, a wtedy, na podjazd zajechał bus z resztą
reprezentacji. Pierwszy wysiadł trener i stanął z założonymi rękami.
- Naprawdę, nie
chce mi się wierzyć w to, że nigdzie poszliście. – spojrzał na szóstkę
piłkarzy, stojących pod wejściem do hotelu. – Nie sprawili żadnych problemów? –
to pytanie skierował do mnie, stojącej obok nich, bo dziewczyny z Leo weszły
już do środka.
- Ręczę, że byli
grzeczni. – uśmiechnęłam się i z ukosa spojrzałam na moich porannych gości,
którzy się uśmiechali pod nosami.
^^^
- Stary, nawet nie
wiesz, jak się cieszę, że Gracja jednak przyjechała wcześniej! – do pokoju
napastnika wparował jego przyjaciel.
- Co u niej
słychać? – zapytał beznamiętnie, leżąc na swoim łóżku i wpatrując się w sufit.
- Wszystko w
porządku, ale widzę, że z tobą tak nie jest. – przerwał i spojrzał na niego. –
Odkąd przyjechaliśmy od Zuzy, na treningu i teraz jesteś jakby nieobecny. Co
jest? – przysiadł na skraju łóżka.
- Mam jedno podejrzenie,
ale muszę to jakoś wyjaśnić. Jeżeli to się potwierdzi o wszystkim ci wtedy
powiem, okey?
- A jeżeli się nie
potwierdzi? – pytał uparcie Ramos.
- Ojej, no też
powiem. – przewrócił oczami. – Jutro przyjeżdża Olalla z Zaidą na mecz,
zostanie dwa dni, ale później muszę kogoś znaleźć, kto mógłby się zająć moją
córką. – powiedział z przekąsem.
- No Zuza
powiedziała ci, że pomoże ci szukać, więc tak pewnie będzie. Albo poproszę
Grację, przecież lubi twoją córkę, a Nora ją. – dodał obrońca.
- Zobaczymy… No właśnie… Gracja! Stary, bierz
się za nią, bo ci znów ją ktoś sprzed nosa świśnie! – ożywił się lekko blondyn.
- Nando, nie! To
moja przyjaciółka od ładnych paru lat! PRZYJACIÓŁKA!
- Ale ją kochasz
debilu! – skwitowała go ‘dziewiątka’.
- Ona nie
odwzajemnia moich uczuć, mówię ci to! – mówił przekonany szatyn.
- Tego nie wiesz,
bo nie rozmawialiście na ten temat. Zaraz znów przyleci jakiś Włoch, albo tu
Polak i ci ją zabierze! I fiuuu! Tyle ją będziesz widział. – przewrócił oczami.
– Stary, wiem jak się zachowujesz w jej towarzystwie. – dodał. – A teraz,
jeżeli jutro na pierwszym meczu mamy pokazać klasę, idziemy spać. – zarządził
Torres.
- No dobra, jutro
będziemy gadać. Dobranoc Nino. – rzucił i wyszedł z jego pokoju. Fernando
jeszcze przez chwilę leżał w miejscu, ale po chwili się zerwał i nogi same
poprowadziły go do pokoju bramkarza. Stanął przed drzwiami i zapukał do jego
pokoju.
- O Nando, wchodź.
– odpowiedział Jose na widok napastnika.
- Pepe, powiedz mi
na razie jedno. – odezwał się, wchodząc do hotelowego pokoju Reiny, a on sam
spojrzał na niego pytająco. – Powiedz mi ile dokładnie ma Leo. – spojrzał na
niego z powagą.
- Za kilka dni
skończy czternaście miesięcy. – odpowiedział. Torres usiadł na fotelu i zaczął
liczyć w głowie.
- Jose, czy jest
możliwość, że…
- Nawet wielka. –
przerwał mu bramkarz. – A nawet nie możliwość, a fakt. – dodał.
- Dlaczego ja o
niczym nie wiedziałem? – spojrzał na niego.
- Może dlatego, że
byłeś żonaty, a Zuza nie chciała ujawniać tego, że miałeś romans? Dobrze
wiedziała jak to się mogło skończyć dla waszego małżeństwa, którego z resztą i
tak już nie ma. – odparł Jose. – Poza tym ona chciała żyć swoim życiem, tu, w
spokoju. Oboje byliście pijani i nie panowaliście nad sobą.
- Z tym się zgodzę.
– powiedział.
- No więc widzisz.
- Ale to nie
zmienia faktu, że jako ojciec, powinienem wiedzieć o małym.
- O tym to już
Stary musisz z nią sam porozmawiać. – westchnął Jose.
- Jutro spróbuję.
Dzięki.
^^^
Następnego dnia
musiała być wcześniej w hotelu, więc Laura z Danielą przyjechały do mnie z
rana. Starsza została z Leo, a ja z Dani pojechałyśmy do miejsca mojej pracy.
Na miejscu, od razu zapytałam w recepcji czy jest Kinga, bo to z nią miałam omówić
kilka spraw. Nie było jej jeszcze, więc obie stwierdziłyśmy, że pójdziemy
obudzić na górę tego śpiocha, który dziś również spał w hotelu. Wyjechałyśmy
windą na najwyższe piętro i skierowałyśmy się korytarzem do biura. Po drodze
mijałyśmy już co niektórych piłkarzy; Silvę, Busquetsa, Valdesa, Xaviego i
Ikera. Nie spali już. Obstawiam, że już od rana mieli w głowach ich dzisiejszy,
pierwszy mecz na tych rozgrywkach. Byłyśmy już prawie przy moim biurze, ale gdy
przechodziłyśmy obok pokoju mojego kuzyna, drzwi się otworzyły i on sam wyszedł
z niego.
- O! Zuza, musimy
pogadać! – zawołał.
- To ja pójdę go
obudzić, a wy porozmawiajcie. – uśmiechnęła się dziewczyna i poszła dalej.
- Stało się coś? –
zapytałam zdziwiona.
- Jest ta
delikatna, ale bardzo ważna sprawa. – mówił.
- A jaśniej? –
zaśmiałam się.
- No, bo chodzi o
to, że… - zaczął mówić, a wtedy usłyszeliśmy głośne trzaśnięcie drzwiami, wtedy
również z pokoju obok wyłonił się młody obrońca, sąsiad Jose, Jordi. Z pokoju
obok biura wybiegła Daniela, zapłakana. Ja i dwaj piłkarze, staliśmy osłupieni.
- Co tam się
stało?! – zapytałam sama siebie i pognałam do pokoju, gdzie noc spędził Miłosz.
____________________________________
Myślę, że ten rozdział jest ciekawy. Co wy o nim sądzicie?