wtorek, 30 października 2012

Prologo



11 lipca 2010 r. Johannesburg, RPA

   Lubiła oglądać mecze piłki nożnej, a gdy dowiedziała się, że ojciec funduje jej, jej bratu, jego dziewczynie i przyjaciółce obecność na finale Mistrzostw Świata, prawie skakała z radości. Teraz siedziała na trybunach pomiędzy dwójką jej przyjaciół na stadionie w Johannesburgu i mocno zaciskała kciuki, wierząc, że jej faworyci zdołają wygrać.
 Cała rozgrywka ciągnęła się niemiłosiernie długo. 90 minut czasu podstawowego i jeszcze dogrywka. Ciągle bezbramkowo.
   - Ci Hiszpanie są tacy przystojni, no ale mogliby w końcu tą swoją urodę zamienić na takiego porządnego gola! – zajęczała, siedząca obok.
   - Proszę cię, przestań ciągle mówić jacy to oni nie są boscy, bo ostrzegam, że nie ręczę za siebie! – zawołał dwudziestolatek.
   - Kobiety nie uderzysz, mój drogi. – zaśmiała się druga szatynka.
   - Cisza! Zaraz oberwiecie oboje! – krzyknęła, siedząca pomiędzy nimi brunetka i znów wbiła wzrok w murawę. Piłka w końcu przedostała się na właściwą połowę boiska. Przejmuje dziesiątka i płynnie podaje do szóstki. Gol! Piłka znalazła swoje miejsce w siatce. Piłkarze w bordowych koszulkach są w euforii, bo asysta Fabregasa i gol Iniesty poprowadziły ich do zdobycia tytułu Mistrzów Świata. Trybuny szaleją. Jedni skaczą i krzyczą z radości, a inni wylewają łzy szczęścia, zaś trzeci pozostają dumni z gry przegranych Holendrów.

   Świętowanie na stadionie już się zakończyło, a ona stała pod budynkiem sama. Nie miała pojęcia gdzie wywiało jej brata i przyjaciółki. W pewnym momencie cała czwórka się rozdzieliła. Żadne z nich nie odbierało, a brunetka nie miała pojęcia czy ma czekać, czy ma sama wracać do hotelu. W pewnym momencie poczuła krótkie wibracje w kieszeni. Dostała wiadomość tekstową. Z nadzieją, że SMS jest od kogoś z poszukiwanej trójki, szybko wyjęła komórkę i odblokowała klawiaturę. Nadawcą nie był ani Miłosz, ani Laura, ani Daniela, a był to jej kuzyn, który mecz oglądał z hiszpańskiej ławki rezerw.
  Cała drużyna szaleje ze szczęścia! Młoda, ty na pewno też! La Furia Roja! Fajnie, że byłaś na trybunach. Twój kopniak na szczęście przed meczem pomógł!
 Uśmiechnęła się na widok tych słów. Nie zagrał, a kopniak w jego szanowne cztery litery pomógł… Nikt inny nie mógł tego wymyślić, jak ten oto zwariowany reprezentant Hiszpanii i za razem kuzyn jej samej.
   - Zuza! – usłyszała głos swojej przyjaciółki. Wściekła odwróciła się, gotowa już na nią nakrzyczeć. – Gdzie zgubiłaś Miłosza i Dani? – zapytała jakby nigdy nic.
   - Myślałam, że ty mi to powiesz. – odpowiedziała nerwowo, tupiąc nogą z założonymi rękami.
   - Spokojnie, duzi są. Znajdą się. Z resztą mniejsza o nich… Mamy zaproszenie do takiego jednego hotelu, by dalej świętować zwycięstwo boskich Hiszpanów. – zatarła dłonie z szatańskim uśmiechem.
   - Ja nie idę. Wracam do naszego hotelu. – odpowiedziała stanowczo.
   - Uważaj, bo cię puszczę. – zaśmiała się drwiąco i pociągnęła ją za rękę.

 Weszły do głośnego i rozszalałego hotelu, gdzie dziewczyna od razu rozpoznała jej kilku ulubionych piłkarzy. Była w szoku, widząc gdzie wkręciła je jej przyjaciółka. Oczywiście jeżeli by chciała, sama by to zrobiła przez kuzyna, ale… Już miała zacząć znów na nią krzyczeć, gdy podeszło do nich dwóch zawodników wygranej reprezentacji. Byli to dwaj dobrze zbudowani, przystojni mężczyźni.
  Przywitali się z Laurą całusem w policzek, a ona przedstawiła im jej przyjaciółkę, dodając też ciekawostkę, że jest kuzynką ich przyjaciela z drużyny. Obaj jako dżentelmeni, może już odrobinę wstawieni, ucałowali wierzch jej dłoni i przedstawili się, choć wcale nie musieli, bo ona znała ich nazwiska. Wiedziała też, jeżeli media nie kłamały, że ta dwójka to nierozłączni przyjaciele. Jednego raz miała okazję poznać, ale to przez ułamek sekundy, więc on pewnie i tak jej nie pamiętał.
   - Przyszłyście w sam raz, bo trener właśnie wybył do swojego pokoju, a gdyby zobaczył, że zaprosiliśmy jakieś dziewczyny to by nam nogi z… Po prostu je powyrywał. – mówił jeden z nich, patrząc na Laurę.
   - W takim razie imprezę czas rozkręcić! – zawołała wyżej wymieniona  i z błyskiem w oku pociągnęła za sobą, mówiącego wcześniej piłkarza. Ten drugi stał ze wzrokiem wbitym w młodą dziewczynę, myślącą nad wytłumaczeniem dla kuzyna, gdyby ją tu zobaczył, a to raczej było nie uniknione. Obejrzał ją sobie z dołu do góry, a gdy zobaczył na jej policzku, ciągle widniejącą namalowaną flagę Hiszpanii, uśmiech wskoczył u na twarz. Nie zaprzeczał, że wpadła mu w oko.
   - Zapraszamy do świętowania. – zawołał uśmiechnięty i pociągnął ją w tłum cieszących się zdobytym mistrzostwem.