czwartek, 15 sierpnia 2013

Doce

W hotelu dziwnie ucichło, a na korytarzach krzątały się tylko pokojówki, by przygotować pokoje do przyjazdu nowych gości. Ledwo co wyjechali, a mi już zaczyna ich brakować. Po prostu się do nich przyzwyczaiłam.
  Dzień był ładny, a ja nie musiałam siedzieć w hotelu. Chciałam jechać do centrum miasta. Może jakieś zakupy? Wsadzałam syna do fotelika, gdy pod dom podjechała taksówka. Wysiadł z niej uśmiechnięty David.
   - Nudziło mi się samemu w hotelu. - uprzedził moje pytanie.
   - To może skusisz się na towarzyszenie nam w zakupach? - zaśmiałam się.
   - Myślę, że Patricia ucieszy się jakieś nowe ubranka dla dziewczynek. - odparł i przywitał się z Leo. - Mogę? Dawno nie prowadziłem. - wyszczerzył się i wskazał na kluczyki, które trzymałam w dłoni. Zgodziłam się i mu je podałam. Obszedł samochód, a ja zamknęłam tylne drzwi przy Leo i sama wsiadłam na miejsce z przodu.
   - Nawet nie wiesz jak dobrze siedzi się na miejscu pasażera. - wyciągnęłam się w fotelu i zapięłam pasy.
   - No to chyba będę musiał w końcu zmusić Jordiego do tego, by zrobił to prawko. - zaśmiał się, a ja zmierzyłam go wzrokiem. - No co, taka prawda! - mruknął. - Leo może mieć dwóch ojców, nie? - spojrzał na niego w lusterku, a on się uśmiechnął.
   - David, wystarczy mu jeden. - odezwałam się, a on wyjechał na ulicę.
   - Który na co dzień mieszka w Londynie? A ty też masz zamiar być przez całe życie sama?
   - Może? - szepnęłam.
   - Aha... - mruknął. - I tak ci nie wierzę. - uśmiechnął się, a ja jedynie pokręciłam głową.
Pokierowałam swojego dzisiejszego kierowce do galerii, gdzie znajdowały się sklepy, które zawsze odwiedzałam. Oczywiście zaciągnęłam ich do sklepu z ubrankami dla dzieci, gdzie kupiłam co nieco dla Leosia, a i przy okazji pomogłam Davidowi wybrać coś dla Zaidy i Olayi. To wszystko oczywiście nie mogło się obejść bez zaczepiana po drodze Davida, proszenia o autografy i wspólne zdjęcia. Później poszliśmy na kawę i na spacer do parku. Popołudniu odholowaliśmy Ville do hotelu, ale oczywiście musieli mnie tam zatrzymać, bo gdzieżby ktoś tu sobie poradził beze mnie albo mojego ojca. A co z Leo w tym czasie? Na szczęście wujcio David zgodził się z nim posiedzieć, za co jestem mu wdzięczna. Ja naprawdę życzę mu, żeby to jego trzecie dziecko okazało się chłopcem!
  Wieczorem siedziałam na tarasie ze swoim laptopem, a Miłosz z Davidem kopali piłkę na ogrodzie, uważając przy tym na Leosia, który biegał przy nich po trawie. Po chwili na ekranie pojawiło się przychodzące połączenie. Uśmiechnęłam się i odebrałam.
   - Witaj Zuza. - zobaczyłam uśmiechniętą twarz żony Davida.
   - Cześć. I może na dzień dobry dorzucę, że bardzo wam gratuluję!
   - Czyżby David już się wypaplał?
   - Chodzi dumny jak paw, bo zapewne ma nadzieję, że to będzie syn. - zaśmiałam się.
   - Poczekamy jeszcze chwilę i się przekonamy. - uśmiechnęła się lekko. - A wiesz może gdzie się podziewa ten mój mąż? Nie odbiera telefonu.
   - Właśnie w tym momencie zabawia Leo wraz z moim bratem. - spojrzałam na nich i przekręciłam laptopa, by pokazać jej tamten widok. - David! - zawołałam i pokiwałam na niego ręką. Zauważył i natychmiast przybiegł.
   - Cześć Pati! - wyszczerzył się do kamerki. - Doszły ci te MMSy ze zdjęciami tych sukienek?
   - Tak i dziewczynki są nimi zachwycone. Czekają kiedy im je przywieziesz. I dziękujemy Zuzi, która na pewno je wybierała, bo nie wierzę, że zrobił to mój mąż. - wskazała na niego.
   - Ale liczy się gest, nie? - zaśmiałam się i wtedy u dołu ekranu pojawiło się małe powiadomienie z wiadomością od jednej ze znajomych recepcjonistek. W wiadomości był link, więc od razu go otworzyłam. Zaczęłam się śmiać, a David tylko zrobił wielkie oczy, widząc wszystkie zdjęcia.
   - Co wy tam macie? - zapytała pani Gonzalez.
   - Nic prócz tego, że media właśnie ogłosiły romans twojego męża z właścicielką hotelu, w którym zatrzymała się reprezentacja. - zaczęłam się śmiać.
   - I tu są jeszcze zdjęcia z dzisiejszych zakupów. - pokręcił głową. - A to hieny! Już nie mają się czego czepić!
   - A dziwisz się? Mieli Hiszpanów w Polsce to terasz wyszukują sensacji. - odparłam. - I szukają jeszcze mojego powiązania z Torresem, bo siedziałam z Laurą z Norą i Leo, a oboje mieli koszulki z dziewiątką.
   - No ładnie. - Pati pokręciła głową. - Matka dziecka Torresa i jeszcze kochanka Villi. - zaczęła się śmiać.
   - Która na dodatek zdradza mnie jeszcze z Albą! Patrz kochanie jaki szatan z niej! - wskazał na mnie, patrząc w ekran.
   - Oj wy głupki! - przewróciłam oczami. - Z tego wszystkiego zgadza się tylko to pierwsze, matka syna Fernando. Tyle. - spojrzałam na nich błagalnie.
   - No, ale Jordi nadal aktualny. - wyszczerzył się.
   - Patricia, błagam wbij temu twojemu mężowi do głowy żeby dał mi spokój i nie mówił o Albie, co? - mruknęłam. - A ja w tym czasie pójdę wykąpać i położyć Leo. - wstałam i poszłam w stronę ogrodu. David po woli zaczynał mi działać na nerwy tym, że ciągle mówił o obrońcy. Co oni się tak uwzięli na to, żeby nas zeswatać?! Jaki oni w tym interes widzą?

 Przez kolejne trzy dni miałam na głowie hotel, dom, zajmowanie się synkiem no i spędzanie czasu z bratem i Davidem, który postanowił zostać w Polsce do ćwierćfinałowego meczu Hiszpanów, który chciał obejrzeć z nami. Wieczorami siedzieliśmy wszyscy i rozmawialiśmy z dziewczynami, Pepe czy Fernando.
 Na mecz z Francuzami musiałam się oczywiście spóźnić, bo przytrzymali mnie w hotelu. Mieli jakąś awarię prądu i musiałam być przy tym, jak to naprawiali.
   - Dużo mnie ominęło? - wpadłam do domu jak burza.
   - Niedużo, grają od piętnastu minut, ale za to masz spokój z Leo, bo śpi jak zabity. - wyszczerzył się Miłosz i przesunął się, a ja wbiłam się na miejsce pomiędzy niego i Villę.
   - To co wyście mu zrobili, że on tak po prostu wam zasnął? - spojrzałam na obu po kolei.
   - Ja nic. - bronił się Miłosz. - Villa ma dobre podejście do dzieci. - wskazał na niego.
   - Aha, więc zamiast zając się Leo to wykorzystałeś biednego Davida?
   - Spokojnie, nie ma sprawy. Leo to fajny dzieciak przecież. - zaśmiał się napastnik.
   - No widzisz! Wszystko jest dobrze. - mruknął Miłosz, a ja jedynie pokręciłam głową i wbiłam wzrok w ekran telewizora.
   - GOL! - nagle krzyknął David równo z moim bratem i oboje się zerwali. Zaczęłam się śmiać, ale i za razem cieszyć z bramki, którą zdobył taki jakby dzisiejszy solenizant, bo Xabi rozgrywa dziś swój setny mecz w barwach La Roja.
   - I asysta Jordiego. - wyszczerzył się Villa i szturchnął mnie w ramię, co spotkało się z moim mroźnym spojrzeniem. I tak samo było za każdym razem gdy na ekranie pojawiał się obrońca. Po woli miałam dość głupkowatego zachowania Davida, a było jeszcze gorzej, gdy Miłosz zaczynał robić to samo! Mecz na stadionie w Doniecku już dobiegał  końca, kiedy Santi kopnął piłkę do Pedro, wbiegającego w pole karne Francuzów. Ten, niestety lub właśnie stety, został sfaulowany przez stopera przeciwników. Karny, do którego podszedł Alonso i trafił! Całą trójką bardzo się cieszyliśmy, bo mamy gwarantowane miejsce w półfinale!
   - Radość radością, ale ja idę spać. - powiedział Miłosz i wstał, a ja spojrzałam na niego pytająco.
   - Przecież jak na ciebie to jeszcze wczesna pora.
   - No, ale jutro mam od rana zajęcia i muszę być wyspany. - pocałował mnie w czoło i poklepał po ramieniu Davida, ruszył w stronę schodów.
   - Nie wierzę. - spojrzałam na Hiszpana. - Mój brat przeją się studiami!
   - Bywa i tak. Każdy w końcu dorasta. - zaśmiał się David.
   - Prawda, ale do Miłosza to niepodobne. - zaśmiałam się, kręcąc głową.
   - Faceta nie ogarniesz.
   - Serio? A ja myślałam, że to wy narzekacie, że nas nie możecie zrozumieć? - wyszczerzyłam się.
   - Oj tam! - mruknął i machnął ręką. - Zuza, jutro wracam do domu, a potem przylecę z Carlesem na finał i widzę, że dużo nie wskórałem, więc posłuchaj mnie, dobrze? - zaczął.
   - Ale...
   - Nie czekam na twoją odpowiedź tylko zacznę od razu. Jak już mówiłem, Jordiego już chwilę znam i naprawdę ręczę za niego. To porządny chłopak, serio.
   - Mówisz, że go znasz, ale ja go nie znam, David. - spojrzałam na niego.
   - Więc daj mu szansę i go poznaj. Nawet nie wiesz jaką mieliśmy z was z Jose polewkę, gdy was widzieliśmy. Oboje mieliście takie zabawne iskierki w oczach jak się widzieliście. - śmiał się.
   - No dzięki! - powiedziałam z wyrzutem i założyłam ręce na piersiach.
   - Sama prawda, a jeżeli już sam Reina chce cię z nim swatać, to powinnaś ulec. - poruszył brwiami. - Słuchaj, ja jeszcze nie miałem skończonych dwudziestu czterech lat kiedy dowiedziałem się, że będę miał Zaidę. Musiałem się stać odpowiedzialny, a z tego co widzę to Alba już jest, a byłby jeszcze bardziej kiedy miałby przy sobie ciebie i twojego syna, więc daj mu szansę.
   - David, tylko to wszystko nie jest takie proste. - mruknęłam.
   - Wmawiasz sobie to, a nie dasz mu szansy. Myślisz, że nie wyjdzie, a skąd wiesz? Może akurat. Coś ty taka uprzedzona?
   - Może dlatego, że nawet jeżeli byłabym z nim, a nie wyszłoby, to tułałabym się jak głupia w tą i z powrotem rocznym dzieckiem!
   - Jeżeli on by cię skrzywdził, miałby do czynienia ze mną, z Jose, z Miłoszem, z twoim tatą, pewnie też z Torresem i resztą obecnych piłkarzy na tym zgrupowaniu. - wyliczał na palcach. - Na jego miejscu, nawet bym nie próbował. - mówił, a ja cicho się zaśmiałam. - No widzisz. Mówimy o nim, a ty się uśmiechasz. Czyli myślisz o nim. - powiedział, a ja spuściłam głowę. Faktycznie, myślałam o Katalończyku. Przez tego Ville mam teraz cholerny zamęt w głowie!

^^^

 Siedziały we trzy w pokoju Nory, pilnując jej. Chłopcy mieli za niedługo wrócić z treningu i mieć wole popołudnie, które tak jak zapowiedział Torres, chciał spędzić ze swoją córką. Dziewczyny układały klocki razem z małą Hiszpanką.
Nie minęło dziesięć minut, kiedy to do pokoju wpakowała się banda piłkarzy plus do tego kolumbijska piosenkarka.
   - Dobra miśki, to idziemy na miasto? - Reina klasnął w dłonie.
   - Tak, ale ja zabieram moją małą księżniczkę i idziemy na romantyczny spacer we dwoje. - zaśmiał się Fernando i wyciągnął dłoń w kierunku Nory, a ja to złapała i wstała, drugą rączką łapiąc plecaczek, który wcześniej pomogła jej spakować Laura. Pomachała ciociom i wujkom i zniknęła z ojcem za drzwiami.
   - Reszta ma jakiś pomysł? - zapytała starsza Czarnecka.
   - Ja chyba porwę twoją siostrę. - wyszczerzył się Fabregas i spojrzał na Danielę. - Mogę?
   - Chyba tak. - odparła z lekkim uśmiechem.
   - Tylko grzecznie mi tam! - zaśmiała się Laura i pogroziła Cescowi palcem.
   - Spokojnie, zwrócę ci ją przed dwudziestą drugą. - pokazał jej język i wyszedł z pokoju razem z jej siostrą, a w tym samym czasie Sergio wyciągnął gdzieś Gracię.
   - To ja rozumiem, że panowie chcą iść z nami? - zapytała blondynka, patrząc na pozostałych, czyli Gerarda, Jose, Pedro i Jordiego.
   - Ale gdzie my idziemy? - zdziwiła się Laura.
   - Isabel ma dla ciebie niespodziankę. - wyszczerzył się Pique i objął ramieniem swoją partnerkę.
   - No dobra, powiedzmy, że idę w ciemno. - dziewczyna wzruszyła ramionami. 

^^^

   - Możesz mi w końcu zdradzić ten twój cudaczny sekret? - wypalił w pewnym momencie Ramos, a blondynka spojrzała na niego pytająco. - Powiedziałaś mi raz, że facet którego kochasz, nigdy się o tym nie dowie, a od tego momentu ciągle mi to siedzi w głowie!
   - Przejąłeś się tym? - roześmiała się jego przyjaciółka i usiadła na jednej z ławek przed budynkiem hotelu Hiszpanów.
   - Tak, bo myślałem, że się przyjaźnimy i możemy mówić sobie wszystko. - zrobił smutną minkę i usiadł obok niej. - Powiedziałabyś mi kim jest ten szczęściarz!
   - Wilczku, nie dowiesz się, bo to moja tajemnica. - pocałowała go w policzek.
   - No, ale chcę wiedzieć. - mruknął. - Ale obiecaj mi, że jeżeli w przyszłości uda ci się być z tym facetem, to mnie powiesz pierwszemu! - postawił warunek.
   - Dobrze, masz to jak w banku! - roześmiana skinęła głową. - Sergio, tu w pobliżu jest dobra lodziarnia, chodźmy, co? - wyszczerzyła rząd białych zębów. - No proszę!
   - Ty chyba jesteś od lodów uzależniona! - przewrócił oczami. - Gdy tylko cię nie widzę, nawet tu w restauracjach hotelowych, wszędzie pochłaniasz lody!
   - No, bo to takie moje małe niebo. - puściła do niego oczko i złapała go za rękę, ciągnąc za sobą.

^^^

 Szli razem przez pobliski park. Polubili swoje towarzystwo. Jej nawet nie przeszkadzało to, że w pewnym momencie on złapał ją za dłoń i tak razem szli, rzucając sobie ukradkowe spojrzenia i uśmiechy.
   - Dani, myślałaś może nad tym, żeby skończyć swoje studia w innym mieście? - zapytał po chwili.
   - W innym mieście? - zaśmiała się. - Nie, nie myślałam. A na przykład gdzie?
   - Na przykład w Barcelonie. - uśmiechnął się.
   - W Barcelonie? Czemu akurat tam? - zapytała cicho, a on przystanął i złapał ją za obie dłonie, patrząc prosto w oczy.
   - Dlatego, że nigdy wcześniej nie poznałem takiej dziewczyny jak ty, Dani i bardzo chciałbym cię tam ze sobą zabrać.
   - Cesc, mówisz poważnie? - pokręciła głową.
   - Nigdy poważniej nie mówiłem. Odkąd tylko cię zobaczyłem w tym hotelu, spodobałaś mi się, ale byłaś z bratem Zuzy, więc już chciałem odpuścić, kiedy stało się to co się stało. - mówił. - Polubiłem te nasze wspólne rozmowy i picie kawy. - uśmiechnął się lekko. - I wiem, że będę za tym tęsknił, gdy wrócę z mistrzostw. - dopowiedział, a ona spuściła wzrok. - Hej, stało się coś? - uniósł jej podbródek.
   - Nie, nic. - zaśmiała się. - Po prostu nie słyszałam od nikogo jeszcze takiego wyznania. - powiedziała i przytuliła się do niego, co on odwzajemnił.
   - Więc co powiesz na propozycję przeprowadzki do Katalonii?
   - Pomyślę, dobrze? - mruknęła i zrobiła krok w tył, ciągle uśmiechając się do piłkarza.
   - Dobrze - odparł. - Dani? - zawahał się.
   - Tak?
   - Mogę cię pocałować? - szepnął i odgarnął kosmyki jej włosów za ucho. Nie odpowiedziała nic, jedynie wspięła się na palcach i sama musnęła usta pomocnika.

^^^

 Pozostali ruszyli za Shakirą, która zaciągnęła ich do zaprzyjaźnionego studia nagrań, gdzie chciała w końcu namówić Laurę by coś zaśpiewała. Chciała ją po prostu usłyszeć. Po długich namawianiach Polki, w końcu Kolumbijka wpakowała ją do do pomieszczenia z mikrofonami, a w reżyserce pozostali Pique, Reina, Rodriguez i Alba, razem z chłopakiem, który zajmował się sprzętem. Przyglądali się dziewczynom przez szklane szyby.
   - No to co śpiewamy? - zaśmiała się Isabel i wtedy obie nałożyły na uszy słuchawki.
   - Waka Waka! - zawołał do nich Gerard.
   - Ty sam jesteś jak ta Waka Waka. - mruknęła do niego blondynka, a chłopaki zaczęli się śmiać z trójki. Po chwili w słuchawkach poleciała im melodia, a na małym ekraniku przy Laurze pojawił się tekst do 'Sale El Sol'. Shakira zaczęła wstęp, a później dała znać koleżance, żeby weszła w refrenie. Laura trochę bała się śpiewać przed taką piosenkarką jaką jest Shak, ale w końcu się przełamała i na finiszu dostała głośne oklaski z reżyserki oraz od samej blondynki. Spojrzała w stronę szyby i tam zamiast czterech piłkarzy i dj'a, miała pięciu piłkarzy, dj'a oraz małą dziewczynkę, która jej machała, a blondyn do niej uśmiechał, a nawet w pewnym momencie wydawało się jej, ze puścił do niej oczko.
________________________________________
Malutkaaaaa, no nie fochaj się już :D 
No, bo wiesz, jak nie... JA WIEM GDZIE TY MIESZKASZ I PRZYJDĘ TAM Z TYM MEGA GROŹNYM GOŚCIEM! 
 no kurde, i jak tu go nie kochać?! ♥

 Nie było tu dziś dużo Jordiego, ale już mówię, że w następnym rozdziale się za to odwdzięczę i odbijecie sobie to, a tak to mogę dorzucić z nim gifa, o! 
i z tym tak samo! jak tu takiego nie kochać?!

I jeżeli już mowa o Albie! Krew mnie zalewała jak widziałam jak on w tym meczu z Ekwadorem ciągle leżał, no ;c Ale ważne, że jemu nic nie jest, a i meczyk wygrany! #VamosEspaña #LaFuriaRoja

Do następnego, buziaki ;**