piątek, 6 grudnia 2013

Epilogo

  Uwielbiałem wracać do domu, kiedy miałem trochę wolnego. Teraz wracam z Madrytu po zgrupowaniu, na którym razem z reprezentacją Hiszpanii U-21 zostaliśmy mistrzami Europy. Wychowałem się w szkółce Barcelony, ale rok temu wywędrowałem na drugi kraniec kraju, do Vigo, które ostatnimi czasy zaczyna odnosić coraz większe sukcesy. W tabeli wyskoczyło na miejsce zaraz za Barceloną, Atletico oraz Real. Gdy miałem się przenosić, mój biologiczny ojciec naciskał na Premier League, a drugi na pozostanie w stolicy Katalonii. Matka zaś powiedziała, że każdy mój wybór będzie najlepszy, jeżeli sam będę z tego zadowolony. Takim oto sposobem zostałem w Hiszpanii, ale nie w Barcelonie. Po prostu chciałem czegoś nowego, a propozycja dwuletniego wypożyczenia do Celty była wprost idealna.
  W domu nigdy nie można było się nudzić, bo zawsze ktoś w nim był. Uwielbiałem tą atmosferę, która tam panowała, a w szczególności po tym jak do Hiszpanii przeprowadził się dziadek z ciotką Anetą i zamieszkali w domu po moich pradziadkach. Wujek Miłosz został w Gdańsku, gdzie spadła na niego odpowiedzialność za Maravillas, ale nawet dobrze mu to wychodzi.
  Łącznie miałem piątkę rodzeństwa - starszą siostrę Norę Torres, później młodszą, szesnastoletnią Paolę Alba, trzynastoletnią Valerię Torres no i ośmioletnie bliźniaki - Javiera i Jose Alba.
  Mama zawsze powtarzała, że historia miłosna mojego ojca Fernando i ciotki Laury była idealna. On, mieszkający i grający w Londynie, ona która tam została by pomóc rozwijać się temu co uwielbiała, czyli zacząć nagrywać i stawać się coraz bardziej rozpoznawana. Oboje mieli się ku sobie, więc jaka była przeszkoda? Chwilę im zajęło zanim zdecydowali, że są razem, no ale... Coś im wyszło. Między innymi córka!
  Ciotka Daniela z Cesciem również nadal są razem i mają syna, Davida, który jest w wieku Paoli. Tak samo udało się Ramosowi i Graci, z tym, że oni mają dwójkę - siedemnastoletniego Lucę, który w Realu Madryt Castilla robi za wielkiego bad boya oraz nieco spokojniejszego, piętnastoletniego Adama.
  Jeżeli jeszcze mam wspomnieć o rodzinie, to w Vigo gram z Thiago Reiną, najmłodszym synem wujka Pepe, moim kuzynem, który poszedł w ślady swojego ojca i mężnie stoi u nas na bramce, a ja rozgrywam piłki na środku boiska.
    Zaparkowałem samochód pod domem rodziców i wysiadłem z niego. Wszedłem do domu, gdzie oczywiście nikogo nie było słychać tylko moją siostrę. Zajrzałem do kuchni, a tam była moja mama i Paola. Obie uwiesiły mi się na szyi.
   - Co to znów za kłótnie? - zaśmiałem się, gdy już obie się przywitały.
   - Mama nie chce mnie puścić do kina z przyjaciółmi! - jęknęła nastolatka.
   - Nie pójdzie, bo wczoraj miała limit do jedenastej, a wróciła po północy - wytłumaczyła matka.
   - Ale są wakacje! Mamy iść do kina i później jeszcze pochodzić po mieście - walczyła Paola, a ja spojrzałem na siostrę, która w tym momencie zaczęła robić do mnie maślane oczka.
   - Dziesiąta - powiedziałem.
   - Leo! - zawołała mama.
   - Jedenasta! - Paola zaczęła się licytować.
   - Dziesiąta.
   - Wpół do jedenastej!
   - Dziesiąta, albo faktycznie zostajesz w domu - powiedziałem poważnie.
   - Dobra! - mruknęła i szturchnęła mnie łokciem, wystawiając dłoń. Wyjąłem z kieszeni banknot i jej podałem, a ta ucałowała mnie w policzek. - Kocham cię, braciszku! - pisnęła, ale od razu się zahamowała i spojrzała na mamę. - Proszę! - złożyła ręce.
   - Pięć minut spóźnienia albo wyczuję cokolwiek od ciebie to wiesz, że wakacje masz już załatwione?
   - Wiem! Kocham cię! - podleciała do niej i po chwili już jej nie było, a w drzwiach tylko wyminęła się z tatą Jordim i bliźniakami. Przywitałem się z nimi, Javier i Jose od razu polecieli na górę, a ja zostałem z rodzicami w kuchni.
   - Dlaczego z nią nie jest tak prosto jak z tobą? - zapytała mnie matka, opierając głowę o ramię Jordiego. - Powinieneś był częściej w domu, wtedy się słucha!
   - Więc po mnie na pewno tego nie ma - zaśmiałem się.
   - Po mnie też nie - zareagowała od razu była osiemnastka Barcelony.
   - Zwalcie od razu na Miłosza, jak zwykle, bo nie słyszy - mama machnęła ręką, a my zaczęliśmy się śmiać. Czyli tak jak zawsze. Było dobrze.
_______________________________________
Sielankowo i rodzinnie - tak miało być :) 
Smutno, bo to już koniec ;c Jeszcze raz mówię, że uwielbiam to opowiadanie, uwielbiam każdą parę i osobę stąd! 
Chciałabym z tego miejsca podziękować trzem osobom - opowiadaniowej Danieli (Nataleczce), Laurze (Natalii) oraz Gracii (Ani), które zawsze wyczekiwały na rozdziały tutaj!
Mogę Wam teraz zdradzić pewną tajemnicę z tego opowiadania. Tak naprawdę miało ono być o Fernando, no ale... Po rozmyśleniach stwierdziłam, że jakbym mogła pominąć tu mojego Chomiczka kochanego i zamienić go na Nino? Więc pogodziłam to jakoś :)
 Młody Jordi ♥

Nie żegnam się, a zachęcam do zaglądania na moje inne blogi z opowiadaniami, które prowadzę aktualnie:
TENGO GANAS DE TII
REALIDAD VARIABLE
SI PROCHE
DARTE UN BESO