czwartek, 28 lutego 2013

Seis

   - Ej młody, wstajesz! - usłyszałem nad sobą i nagle się zerwałem. Byli to Pique i Fabregas. 
   - Wczoraj ty mnie na zbiórce kryłeś, to my dziś ciebie, tylko że ty faktycznie zaspałeś. - śmiał się Cesc.
   - Pięć minut. - wymamrotałem z twarzą w poduszce.
   - Ogarnij się Alba i na dół. - dorzucił Gerard i wyszli z mojego pokoju. Westchnąłem i zacząłem podnosić się z łóżka. Od razu skierowałem się pod prysznic, który mam nadzieję, że choć trochę mnie obudzi. Odkręciłem korek i pozwoliłem spływać po sobie letniej wodzie. Poszedłem spać o czwartej, a jest ósma... Cztery godziny snu... Pięknie Jordi! Padam, ale stwierdzam, że tego nie żałuję. Spędziłem ten czas z Zuzą. Siedzieliśmy razem z barze przez trzy godziny. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Czasem śmialiśmy się do rozpuku. Boże, jak ona mi się podoba! Jest naprawdę fajną dziewczyną i czuję, że odnaleźliśmy wspólny język. Jednak zastanawia mnie ta cała sprawa z ojcem Leo. Czyżby to miał być któryś z obecnych tu piłkarzy? 

^^^

   - Synu, błagam cię. - jęknęłam, gdy ten nie dawał sobie ubrać drugiego buta. Nie dość, że spałam dziś tylko trzy godziny, to Leo obudził mnie o godzinie siódmej, a na dodatek jest nieznośny i marudzi. - W końcu! - westchnęłam, gdy udało mi się zawiązać mu sznurowadła. Schody zaczęły się później... Nie dał się ponieść na dół. Chciał sam, na własnych nogach. Marudził jeszcze przy tym, że uparcie trzymałam go za rękę, bo przecież sam jeszcze dobrze nie chodzi. Pomarudził, ale się złamał. 
 Nareszcie, szczęśliwie dotarliśmy do restauracji na parterze, gdzie siedzieli już piłkarze. Chciałam podejść do stolika, gdzie przy Jose, Jordim i Davidzie było wolne miejsce, ale nie, bo Leo zobaczył Norę! Tak, więc przyczłapaliśmy do stolika, przy którym siedzieli Sergio, Gracia, Olalla i Fernando ze swoją córką na kolanach. 
 Przywitałam się i nie obejrzałam, kiedy mój syn siedział już na kolanach przyjaciółki Ramosa i zażarcie zaczepiał się z Norą. 
   - Widać, że się nie wyspałaś. - zauważył obrońca. 
   - Potwierdzam. - uśmiechnęłam się lekko. - Leo, idziemy już? - zwróciłam się do małego. Zauważyłam, że Torres ciągle na niego zerka. Chłopczyk tylko pokręcił głową, uśmiechając się do wszystkich dookoła. - Mały zdrajca. - zaśmiałam się i zmierzwiłam jego króciutkie włosy na główce. 
   - A właśnie Nando, bo ja chcę jednak wyjechać dzisiaj, nie jutro. Masz już tą opiekunkę do Nory? - zaczęła brunetka. 
   - Tak właściwie... - wydukał i spojrzał na mnie. 
   - Wszystko jest już załatwione. - uśmiechnęłam się do jego byłej. 
   - To dobrze. - odparła i upiła łyk kawy, a Nino posłał mi ukradkowe, pytające spojrzenie. 
   - Laura powinna się za niedługo zjawić. Nie raz zajmowała się Leo, więc mam do niej pełne zaufanie, a poza tym płynnie mówi po hiszpańsku i angielsku. - wytłumaczyłam, a Torres prawie niewidocznie skinął głową. - Z resztą, nic się jej tu z nami nie stanie, bo ja sama mogę czasem z nią zostać. - uśmiechnęłam się. - Hola, yo soy Zuza.
   - Yo soy Nora. - odparła zawstydzona i wtuliła się w koszulkę ojca. 
   - Poza tym, ja też mogę pomóc. - dorzuciła się blondynka. 
   - Leo. - mruknęłam. - Idziemy coś zjeść. 
   - Niech zostanie. Nie zginie tu z nami. - odezwał się Nando.
   - Okey, jakby był niegrzeczny to będę przy stoliku z Reiną. - wskazałam i pogłaskałam małego po główce. No dobra, jeżeli chce spędzać czas z dzieckiem... Okey! Skierowałam się na miejsce, które upatrzyłam sobie wcześniej. - Witam panów. - odezwałam się i od razu sięgnęłam po kawę Jose. 
   - Ej! - usłyszeliśmy jego niezadowolenie.
   - No co? Dobrze wiesz, że pijam taką samą kawę jak ty... - mruknęłam. 
   - Jeny! Najpierw jedno, a później drugie niewyspane. Co wyście w nocy robili? - Villa najpierw spojrzał na Jordiego, a później na mnie.
   - Trzy godziny snu... - pokazałam na palcach. 
   - Cztery. - odezwał się młody obrońca. 
   - To i tak dobrze... Leo ma dziś swoje humorki i żyć nie daje. Nie jest wyrozumiały dla swojej matki. 
   - Dokładnie tak jak jego tatuś. Też miewa swoje kaprysy. - prychnął Pepe, a ja spiorunowałam go wzrokiem. 
   - Stary pilnuj się, bo faktycznie nie wyjedziesz stąd żywy. - zaśmiał sie Guaje, a Alba siedział cicho i przyglądał się naszym sporom. 
   - I w dodatku, muszę popołudniu jechać pozałatwiać sprawy z dostawcami, bo Kingi nie ma. - westchnęłam, opierając głowę na rękach.
   - To może idź się połóż, a my zajmiemy się małym. - zaproponował Jose. 
   - Trening mamy dopiero o 12, więc zdążysz dospać. - odezwał się Jordi. 
   - A nawet jeżeli, to ja zostaję przecież w hotelu, więc mogę z nim posiedzieć. - dodał Villa. 
   - Dziękuję wam chłopaki. - uśmiechnęłam się do nich. - Ale na serio to nie będzie problem? - chciałam się upewnić. 
   - Ja nie zająłbym się swoim chrześniakiem?! - uniósł się bramkarz. - Zmykaj mała. Miłych snów. - zaśmiał się.
   - Dziękuję. - wstałam i ucałowałam kuzyna w jego łysinkę. Zrobiłam kilka kroków kiedy usłyszałam odchrząknięcie. To był David. 
   - A ja?! - upomniał się. 
   - A ja mam cię w dowodzie? - zaśmiałam się. 
   - Ej no! Jego też nie masz. - wskazał na Reine. 
   - Wybacz Guaje, ale to ta sama krew. - zarechotał Jose, a ja rozbawiona pokręciłam głową i wróciłam do nich. Najpierw ucałowałam policzek Davida, a później policzej Jordiego, chociaż się o to nie upominał. 
   - Miłych snów. - usłyszałam od niego, ale w odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam. 
 Po drodze na górę, zadzwoniłam jeszcze do Laury, uprzedzić ją, że już dziś zabawi się w niańkę dla małej Torresówny. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Odpłynęłam. 

^^^

   - Auć! - jęknąłem, po tym jak oberwałem po głowie od Jose. To było niespodziewane! Odprowadzałem wzrokiem Zuzę zanim zniknęła, a tu trzask! 
   - Miłych snów?! - wybuchnął śmiechem. - Młody! Pozwoliłem ci?! - nagle spoważniał, mierząc mnie wzrokiem, a co najciekawsze Villa nadal zwijał się ze śmiechu. Spojrzałem na obu pytająco. - Nie udawaj, że nie wiesz! Tobie podoba się moja kuzynka! Pożerasz ją wzrokiem! - mówił. 
   - Jose przestań. Każdy ma prawo do miłości. - śmiał się kontuzjowany. 
   - E! Skrzywdzisz mi ją, to będzie z tobą źle! - Pepe poklepał mnie po ramieniu. - Nie żeby coś, ale poparcie u jej syna już masz. - ciągnął obojętnie. - Ale u mnie... - spoważniał, a po chwili się roześmiał.
   - Zejdź z mojego kolegi, co? - zaśmiał się Villa. - Jordi, on tym teatrzykiem chcę oznajmić, że ci kibicuje. - mrugnął powieką. 
   - Jesteście dziwni. - skomentowałem nadal zdezorientowany. 
   - Ale serio Jordi. Mojej kuzynce potrzebny jest facet. Nie martw się, nie wygadamy jej tego. - odezwał się bramkarz. - Dobra, chodźmy po tego małego Roblesa, bo tam zaraz wykończy cały tamten stolik. - oznajmił i wstał. Jako pierwszy ruszył po Leo, który teraz siedział na kolanach dziewiątki. 
   - On się po prostu o nią troszczy. - odezwał się David. 
   - Ja rozumiem, ale... - zacząłem. 
   - Młody, znamy się nie od dziś, prawda? - stwierdził Villa. - Z resztą, Zuzę też już trochę znam. Poznajcie się bardziej, a możliwe... Dobra, koniec mojego filozofowania. Chodźmy do tego Reiny. - westchnął i wstał.  Ja tylko z lekkim uśmiechem pokręciłem głową i powędrowałem za kolegami. 

^^^

 Nacisnęła guzik, przywołujący windę i patrząc na ekran swojego telefonu, zrobiła krok do przodu.  Wpadła na kogoś. Znów. 
   - Przepraszam. - pisnęła i spojrzała do góry. Ujrzała tego samego piłkarza, co wczoraj, w tym samym miejscu. Oboje się zaśmiali. 
   - Znów na siebie wpadamy. - zaśmiał się. - Widziałem cię wczoraj na trybunach. Kibicowałaś nam? 
   - Oczywiście. Siostra wraz z jej kolegami z zespołu mnie wyciągnęli, żebym czasem nie siedziała sama w mieszkaniu i nie użalała się nad sobą. - przewróciła oczami. 
   - A właściwie to jak się czujesz? - zapytał. 
   - Lepiej. Dzięki. 
   - A to wszystko przez mojego wczorajszego gola dla ciebie. - wyszczerzył się. 
   - Dla mnie?! - otworzyła szeroko oczy. 
   - No tak jakoś. Gdy strzeliłem, pierwsze pomyślałem o tobie, więc postanowiłem, że ten gol będzie dla ciebie. 
   - Pierwszy gol Hiszpanii na Euro i dedykowany dla mnie. Czuję się zaszczycona. - uśmiechnęła się lekko. 
   - Lubię twój uśmiech. - wypalił, a ona poczuła, że się czerwieni. - Właśnie szedłem na kawę do restauracji. Może masz ochotę? - zaproponował. 
   - Okey. - odparła i ramię w ramię z dziesiątką ruszyli w kierunki dużej sali. 

^^^

   - Pobudka śpiochu! - usłyszałam i otworzyłam zaspane oczy. Nade mną , tuż obok łóżka stał nie kto inny niż Villą. 
   - Wyjdź, bo powiem Patrici, że mi pokojówki podrywasz. - wymamrotałam i znów zamknęłam oczy. 
   - Oj bardzo zabawne! - zadrwił i rzucił się obok mnie. - Jest już pierwsza. - dodał, a ja zajęczałam. 
   - Trzeba wstawać. - wymamrotałam niezadowolona. 
   - No raczej tak. - zaśmiał się. - Laura, Gracia i Daniela zamknęły się z Norą i Leo na dole w pokoju, a chłopaki są na treningu. 
   - A ty biedaku się nudzisz. - podsumowałam. 
   - Powiedzmy. Ale wcześniej zajmowałem się twoim synkiem. 
   - Sam byś lepiej sobie takiego synka zmajstrował, a nie. 
   - Już to zrobiłem, ale... 
   - Patricia jest w ciąży?! - zerwałam głowę z poduszki. 
   - Nic nie wiesz, bo na razie nikt nie wie! - pogroził mi palcem. - Mam nadzieję, że to będzie syn. Choć z trzeciej córki cieszyłbym się tak samo. - uśmiechnął się. 
   - No David, gratuluję ci. - wyszczerzyłam się. - Będę trzymać kciuki, by to był chłopiec. - dodałam uśmiechnięta. - A Leo był grzeczny czy dał wam w kość? - zapytałam. 
   - Grzeczny był. - pochwalił malca. - Najpierw ja, Jordi, Fernando, Sergio i Jose zabraliśmy Norę i jego na krótki spacer. Później Olalla zabrała Norę gdzieś i z Leo zostałem ja, Reina i Alba. Mały uparł się na Jordiego i ciągle go zaczepiał. 
   - No tak. Nie wiem co on sobie jak go upatrzył. - zaśmiałam się, wstając z łóżka. 
   - To w porządku facet. Poznałem go w Valencii, jeszcze jako gówniarza, ale powiem, że się wyrobił pod względem gry i wydoroślał. - opowiadał Guaje. - Ej, a tak właściwie to wasze dzisiejsze niewyspanie się... Ma to ze sobą jakiś związek? 
   - Siedzieliśmy razem do czwartej nad ranem na dole przy barze. Oboje nie mogliśmy spać. Gadaliśmy. - odpowiedziałam, rozczesując włosy. 
   - Co o nim sądzisz? - wypalił. 
   - Co o nim sądzę? To fajny chłopak, fajnie się z nim gada, a jeżeli chodzi o grę, to jest dobry. Na boisku jest tam, gdzie jest potrzebny, obrona, pomoc, atak... Może coś ustrzeli na tych mistrzostwach. 
   - A kto wie, może i zdobędzie gola. - wzruszył ramionami. - Według, ciebie, kobiety... Jest przystojniejszy ode mnie? - przymrużył powieki, a ja wybuchnęłam śmiechem. 
   - Oj Davidku, od ciebie nie ma przystojniejszych, jeżeli o to ci chodzi. - śmiałam się. - Co, w swatkę się bawisz? - zadrwiłam. 
   - A nawet jeżeli, to co? Nikt mi nie zabroni. Jakoś muszę znaleźć sposób na zabicie nudy. - uniósł się, a ja nadal się z niego śmiałam. 
   - Tylko nic nie nawywijaj i nie zajmuj się swataniem mnie. Zajmij się lepiej swataniem... No na przykład Laury. - zaproponowałam. - Tylko nic nie nawywijaj. - dodałam. 
   - Spokojnie, spokojnie. Laura nic nie wywijłaa, a ja tym bardziej. Po finale bawiła się z wszystkimi, a tylko ty i Nino zaczęliście wywijać. - zaśmiał się. 
   - O nie David! To było podłe. Zaraz cię spakuję do pudła i odeśle z powrotem do Hiszpanii. - zmrużyłam oczy, a on tylko pokazał mi język. - Nie za wygodnie ci na tym moim łóżku? - prychnęłam, a on się mi wykrzywił. Wstał, mamrocząc coś pod nosem i wyszedł z pokoju. 
 Co on się uwziął na tego Albę i tak wypytuje? To co, że z nim gadałam? Przyznaję, że dobrze się z nim rozmawiało i znajdywaliśmy wspólne tematy i śmialiśmy się z tego samego. Okey! Dobra! Podoba mi się jako facet. Ma ładny uśmiech. To wszystko! 
__________________________________
  No i mamy kolejny rozdział za sobą :)
Chciałabym Was też zaprosić na moje nowe opowiadanie [twists-of-love] :)

środa, 20 lutego 2013

Cinco

  Jak najszybciej podążyłam w kierunku pokoju, z którego wybiegła Daniela. Wpadłam do pomieszczenia na prawdę przestraszona, a tam Miłosz skakał, naciągając na siebie jeansy, a w łóżku leżała zdezorientowana blondynka, okrywająca się kołdrą.
   - Co tu do jasnej cholery się dzieje?! - krzyknęłam.
   - Siostra, ja ci to wiesz wszystko wytłumaczę. - zaczął.
   - Kotku, kim są te kobiety? Najpierw tamta, teraz ta? - zapytała zaspana dziewczyna.
   - Kotku? Miłosz, co ty odpierdalasz?
   - Zuza...
   - Jeszcze mi teraz powiedz, że twoje każde nocowanie w hotelu tak wygląda! - palnęłam, a ten wbił we mnie swój proszący wzrok. - Ty sobie kpisz teraz ze mnie, tak?! - zaśmiałam się histerycznie.
   - Możesz pogadać z Dani? Powiedzieć jej coś? No wiesz... - ciągnął z proszącą miną.
   - Człowieku, ale co ja mam jej mówić?! Zdradziłeś ją! W tej chwili jestem całkowicie po jej stronie. Wyobrażasz sobie jak ty ją skrzywdziłeś?! Z resztą teraz stwierdzam, że w ogóle nie znam swojego brata. - machnęłam ręką i wyszłam. Chciałam dogonić Danielę.
   - Zuzia, co się stało? - zaczepił mnie Jose, który nadal stał przy swoim pokoju razem z Albą.
   - Twój kuzyn to kompletny kretyn! - warknęłam zdenerwowana, nawet się nie zatrzymując. Ruszyłam korytarzem w stronę windy. Z zakrętu wyłonił się blond włosy napastnik.
   - Zuza, poczekaj. Musimy porozmawiać. - złapał mnie za ramię.
   - Przepraszam Nando, ale nie mam teraz czasu. Szła tędy taka szatynka? - zapytałam.
   - Weszła do windy. Zuza, ale to jest ważne, a nawet bardzo.
   - Jeżeli chodzi o opiekunkę dla twojej córki to wiedz, że mam już kogoś na oku. - krzyknęłam, idąc szybkim krokiem.
   - To też, ale... - mówił, ale już nie słuchałam.

^^^

 Wybiegła z windy, nie patrząc przed siebie. Wpadła na kogoś.
   - Po woli seniorita. - odezwał się, a ona podniosła wzrok. Był to piłkarz, którego poznała wcześniej w domu przyjaciółki. - Hej, co się stało? - spojrzał na nią zaniepokojony. Była cała zapłakana i roztrzęsiona.
   - Nie, nic. - odwróciła wzrok i po chwili rozpłakała się jeszcze bardziej. Stał zdezorientowany, nie wiedząc co zrobić. Westchnął i ją po prostu przytulił.
   - Chcę stąd jak najszybciej wyjść. - wydukała.
   - Chodź. - pociągnął ją w stronę wyjścia z hotelu.
 Na recepcji nikogo nie było i w lobby także. Wyszli niezauważeni i wolnym krokiem ruszyli przed siebie. Zawędrowali na plac zabaw przy boisku treningowym, zarezerwowanym właśnie dla Hiszpanów, którzy mieli nieopodal hotel. Usiedli na wolnej ławce.
   - Nie musisz tu ze mną siedzieć. - szepnęła, patrząc na swoje jeszcze roztrzęsione dłonie.
   - Ale chcę. - odparł.
   - Będą cię szukać. - powiedziała.
   - Nawet nie zauważą mojej nieobecności. - puścił do niej oczko. - Daniela, tak? Dobrze pamiętam? - zapytał, a ona skinęła twierdząco głową. - Co się stało? - nastała chwila głuchej ciszy. - Jeżeli nie chcesz o tym gadać, to nie mów. Nie musisz otwierać się przed ledwo znanym facetem. - dodał natychmiastowo.
   - Przyłapałam chłopaka w łóżku z inną. - odparła łamiącym się głosem.
   - Jauć. - jęknął współczująco. - W takim razie, jedziemy na tym samym wozie. Przed samym wyjazdem do Polski, dowiedziałem się, że moja dziewczyna notorycznie mnie zdradzała. - westchnął.
   - Znamy się od małego, a od czterech lat byliśmy razem. Sypiał z inną. - pochyliła się i ujęła swoją twarz w dłonie i ponownie się rozpłakała.
   - Posłuchaj. Nie ma co po nim płakać, bo wygląda na to, że nie był wart takiej dziewczyny jak ty. Jest głupcem, że postąpił tak, raniąc ciebie. - powiedział, a ona rozpłakała się jeszcze bardziej. - No dobra, nigdy nie byłem dobry w przemówieniach... - przewrócił oczami, przygarniając ją do siebie i mocno przytulając. Ona nie broniła się od tego. Potrzebowała kogoś komu mogła się teraz wyżalić, nawet ktoś nieznajomy, którego widzi drugi raz na oczy. Mocno wtuliła się w niego, wylewając kolejne łzy.

^^^

  Weszłam do restauracji, gdzie Hiszpanie kończyli swoje śniadanie. Stanęłam przy barku ze zmartwioną miną. Po chwili podeszło do mnie trzech piłkarzy; Pepe, Jordi i Gerard.
   - Znalazłaś ją? - zapytał Reina.
   - Jakby zapadła się pod ziemię. Dzwoniłam do jej koleżanek, a nawet do ich sąsiadki czy aby czasem nie wróciła do mieszkania. - odparłam zmęczona już tym faktem, że nie wiem gdzie ona może być.
   - Sęk w tym, że Fabregasa też wcięło. - odezwał się Pique.
   - Cudownie. - zaakcentowałam.
   - Na zbiórce powiedzieliśmy trenerowi, że ciołek sobie zaspał, ale nadal go nie ma. - powiedział Alba.
   - U ciebie w domu też jej nie ma. - do pomieszczenia weszła Laura  z moim Leosiem na rękach i podeszła do naszej grupki. - Gdy tylko spotkam tego twojego brata, to mu nogi z tyłka powyrywam! - mówiła podenerwowana, gdy Jose brał małego do siebie na ręce.
   - Wyobraź sobie kochana Lauro, że też chcę ją znaleźć. - dołączył do nas i Miłosz, a Czarnecka miała wzrok jakby miała go zaraz zabić.
   - W gabinecie masz kluczyki do samochodu. Idź i jedź jej szukać. Jesteśmy w ciągłym kontakcie. - odparłam. - Przy okazji możesz też zwrócić uwagę na Fabregasa, bo też nam zaginął. - dodałam, a on skinął głową i wyszedł.
   - Ja zaraz zwariuję. - jęknęłam, opierając łokcie o blat baru,  a na nich swoją głowę.
   To, że Daniela z Cesciem zniknęli, postanowiliśmy utrzymać w tajemnicy przed del Bosque. Wkurzyłby się. Kilkoro piłkarzy zameldowało trenerowi, że idą pobiegać, a tak naprawdę szukać naszych zgub. Podzielili się. Pique z Albą, Ramos pobiegł ze swoją przyjaciółką Gracią, a Xavi z Xabim i Iniestą.

^^^

   - Gi, ty się tutaj nudzisz. Muszę ci znaleźć jakieś zajęcie. - mówił, biegnąc razem z blondynką.
   - Wcale nie! Próbuję tu zmienić swoje życie przy ukochanym przyjacielu. - posłała mu swój słodki uśmiech. - Mogę zostać jakąś wolontariuszką albo coś. Albo mogę się zajmować jakimiś dzieciakami. - zmarszczyła nosek, myśląc.
   - No tak, ty i ta twoja miłość do dzieci. -  zaśmiał się. - Ej, tak właściwie to mamy w hotelu małego synka właścicielki. Zawsze przechodzi z rąk do rąk, by się nim zajmowano. Albo brat właścicielki, albo jej przyjaciółki. ale... Mogę się jej zapytać czy nie potrzebuje opiekunki na wolny etat. O i plus Nora, którą ma dziś Olalla przywieźć. 
   - O widzisz. I wtedy nie będę się nudzić. - zaśmiała się. 
   - I bardzo dobrze, ale mogłabyś się w końcu dorobić swoich, a nie niańczyć cudze. 
   - To samo mogłoby się tyczyć ciebie, mój drogi. Ja już nie jedną kuzynkę wyniańczyłam, a ciotki nie narzekały. Żeby mieć swoje dzieci to trzeba natrafić na odpowiedniego faceta. 
   - I się zakochać. - dodał piłkarz. 
   - To całkiem coś innego, Sergio. Facet, którego kocham, nigdy się o tym nie dowie. - zaśmiała się, a ten przystanął. 
   - Dlaczego ja nic nie wiem?! - zawołał. - Kto to taki?! 
   - Tajemnica! - zawołała roześmiana. 

^^^

 Siedziała na kanapie w lobby i pilnowała syna przyjaciółki, który przytrzymywał się szklanego stolika. Uśmiechał się do swojej przybranej ciotki, a ona to odwzajemniała, sprawiając, że ten się śmiał. 
   - Taki maluch, a już spokojnie i pewnie utrzymuje się na nogach. - usłyszała męski głos. Obok nich stanął wysoki blondyn, który patrzył na małego Leo, a po chwili dopiero spojrzał na Laurę i się do niej uśmiechnął. - Można? - zapytał, wskazując na miejsce obok niej. Skinęła głową i od razu odgarnęła włosy z twarzy. Czuła, że jej policzki nabierają rumieńców. Była z nim sam na sam, nie licząc Leosia. Laura, ogarnij się! - skarciła się w myślach. 
  Widział, że jej policzki przypominają już purpurę, a to utwierdzało go w tym, że jednak jeszcze silnie działa na kobiety. Nie zaprzeczał, że dziewczyna mu się podobała, ale podszedł tu by być bliżej swojego syna. 
   - Ma 13 miesięcy, a jest naprawdę silny. 
 Siedzieli tak przez dłuższą chwilę, rozmawiając o chłopcu, oboje, nie zdradzając się, że są świadomi ojcostwa Torresa. Chłopiec, jak to ostatnio miał w zwyczaju, zaczął zaczepiać piłkarza, co go cieszyło. 
 W progu hotelu pojawiła się kobieta, a tuż obok niej trzyletnia dziewczynka.
   - Przepraszam cię na chwilę. - powiedział i wstał, idąc w kierunku swojej byłej żony oraz córki. 

^^^

  Siedziałam w biurze i podpisywałam wszystkie zamówienia. Nasza managerka wzięła krótki urlop, ze względu na grypę swojego synka. Usłyszałam pukanie do drzwi i po chwili zobaczyłam twarz mojego kuzyna. 
   - Dzień dobry, można przeszkodzić? - wyszczerzył się. - Mamy niespodziewanego gościa. - dorzucił i wszedł do środka, a za nim pojawił się piłkarz, któremu nie dane było grać na tych mistrzostwach. 
   - David! - krzyknęłam, wstając i ze swojego miejsca i przytulając go na powitanie.
   - Witaj Zuziu. - zaśmiał się. 
   - Co ty tu tak właściwie robisz? 
   - Odkąd tylko chłopaki wyjechali, myślałem i mówiłem tylko o piłce i tych mistrzostwach. Patricia w końcu nie wytrzymała, spakowała mnie, nakazała nie wracać do końca Euro i codziennie dzwonić i zdawać relacje. Dodała, że mnie kocha, ale czasem jestem nieznośny. - zaśmiał się. - Widziałem na dole twojego synka i Laurę. On naprawdę jest podobny do Torresa. - palnął. 
   - David! - krzyknął Jose. 
   - On wie?! - spojrzałam z wyrzutem na Reine. 
  Długo znałam się z Villą, a to oczywiście dzięki Pepe. Kilka razy miałam okazję się z nim widzieć, wliczając w to imprezę po mistrzostwach w RPA. Poznałam też jego żonę i córki. Tworzą wspaniałą i kochającą się rodzinę.
   Gdy rozmawiałam z Reinami, często tworzyliśmy konferencję z Villą.
 Wiedział o tym, że mam synka, ale żyłam w przekonaniu, że on nie wie kto jest ojcem! 
   - Jose! - krzyknęłam, a ten tylko przygryzł dolną wargę ze wstydu. 
   - Nie miej mu tego za złe. Palnął przez przypadek, a ja perfidnie wyciągnąłem od niego resztę, ale wiedz, że nikomu nic nie powiedziałem. Nawet Pati nic nie wie. - wytłumaczył napastnik. 
   - Ale jeżeli Fernando już wie i rozmawialiście o tym... 
   - Co?! - krzyknęłam jeszcze głośniej.
   - To nie rozmawialiście? Sam się domyślił. Jednak nie jest taki głupi, na jakiego wygląda. - podrapał się po swojej łysinie. 
   - Cholera! Chciał o czymś rano porozmawiać, ale... Jose, noo! - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. 
   - Przepraszam Zuza. - jęknął bramkarz. - David, wiesz... Jak ona mnie tu zabije, to zajrzyj czasem do Yolandy i dzieciaków. - szepnął, a Guaje się zaśmiał. 
   - Zabawne. - prychnęłam, kiedy zadzwonił telefon, leżący na biurku. To była Laura. Dzwoniła z recepcji, że dziewczyny gdzieś wcięło, a trzeba kogoś zameldować. Przeprosiłam ich i wybiegłam na dół.
 Przy recepcji stał Nando z brunetką średniego wzrostu. Na ladzie siedział Leo, a obok niego starsza dziewczynka - siostra mojego syna. 
 Za nimi stała Laura i czekała na mnie. Przywitałam się z byłą żona Torresa i meldując ją, wymieniłam kilka słów. Boże, gdyby tylko wiedziała, że podczas trwania jej małżeństwa z Nino, przespał się ze mną...
 Boy zabrał bagaże pani Dominguez, a ona wraz z córką poszła za nim. Fernando oznajmił, że za chwilę przyjdzie do Nory. Poprosiłam Laurę, by zabrała Leo na górę, gdzie byli Jose i David. Zostałam tam sama z Torresem. Czyli, że nadszedł już czas na tą rozmowę? W ostatnim momencie na recepcję przyleciała zziajana Anka. Wytłumaczyła się, że pilnie musiała do łazienki. Westchnęłam i udałam się z Nando do restauracji. Na szczęście tam było pusto. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i już samo poszło. 
   - Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? 
   - Nie chciałam mieszać ci w życiu. Miałeś wtedy żonę i szczęśliwą rodzinę. 
   - Ale powinnaś mi powiedzieć o tym, że mam syna. 
   - Tak, wiem, ale... Dla mnie to też był szok, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. 
   - Rozumiem cię. Dla mnie też to było wielkim zaskoczeniem, gdy wszystko skalkulowałem. 
   - Gratulacje. - prychnęłam.
   - Chcę być obecny w jego życiu. - powiedział, a ja przez chwilę się zamyśliłam. 
   - Nie mogę ci tego zabronić. W końcu jesteś jego ojcem. Dziecko musi się przyzwyczaić do ciebie, ale po tym co widzę, co on odstawia przy was to nie będzie to trudne. - lekko się uśmiechnęłam. 
   - Dziękuję. - odparł. Wtedy przez łuk wejściowy, zauważyłam, że do hotelu wchodzą dwie nasze zguby. 
   - O, jest Dani i Cesc. - powiedziałam i oboje wstaliśmy by ich dogonić.

  Hiszpanie popołudniu zmyli się na stadion. Trening i później ich pierwszy mecz z Włochami. Wcześniej jednak zaczepił mnie Sergio Ramos z propozycją, dotyczącą jego przyjaciółki. Wtedy to, to nawet ulepszyło mój plan. Chciałam wkopać Laurę w opiekę nad Norą, bo zrobili sobie z zespołem długi urlop, a z resztą lubi dzieci. 

 Zremisowali. 1 - 1. 
Dziś zostałam na noc w hotelu. Leo już smacznie śpi w łóżku, ale gorzej ze mną. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Zostawiłam uchylone drzwi do pokoju i wyszłam na korytarz. Usiadłam na kanapie przed drzwiami do gabinetu. To nie było normalne siedzenie. Zwisałam głową w dół, niczym nietoperz, a nogi przyłożyłam do oparcia. Zawsze tak robiłam by się jakoś odstresować. 
   - Można? - usłyszałam i otworzyłam jedno oko. 
   - Też nie możesz spać? - zapytałam piłkarza, ubranego w reprezentacyjne dresy. 
   - A no tak jakoś, a ty? 
   - Za dużo jak na jeden dzień. - westchnęłam. 
   - Co takiego się jeszcze dziś stało? - zapytał. - Chyba, że nie chcesz... - urwał. 
   - Nie, w porządku. Okazało się, że mój brat to kompletny kretyn, później zgubiliśmy Daniele i Fabregasa. Przyjechał Villa, który jak się później okazało, wiedział kto jest ojcem Leo, bo mój przewspaniały kuzyn się mu wygadał, a na deser wyszło, że ten tatuś sam się tego domyślił. Rozmawiałam z nim i... ehhhh. Mam dość tego dnia. - westchnęłam. 
   - To rzeczywiście dużo. - potwierdził młody piłkarz. 
   - Jak myślisz, co by mi zrobił twój trener, gdyby dowiedział się, że zapraszam jego zawodnika na drinka na dół po północy? - wypaliłam, spoglądając na niego. 
   - Mój trener teraz smacznie śpi i przewraca się na drugi bok. - zaśmiał się obrońca. 
   - Więc są duże szanse, że się nie dowie i przeżyje... - westchnęłam. 
 Pomógł mi się podnieść. Przymknęłam drzwi do pokoju, wcześniej sprawdzając czy mój syn śpi. Poprosiłam młodą pokojówkę, by go popilnowała gdyby się obudził. 
 Razem z Jordim zeszłam na dół i poprosiłam barmana by przyrządził jakiś swój specjał. 
________________________________
 Napisałam! ;-) 
 Jest długi i... różnotematyczny :P
 Czekam na Wasze opinie!