- Ej młody, wstajesz! -
usłyszałem nad sobą i nagle się zerwałem. Byli to Pique i
Fabregas.
- Wczoraj ty mnie na
zbiórce kryłeś, to my dziś ciebie, tylko że ty faktycznie
zaspałeś. - śmiał się Cesc.
- Pięć minut. -
wymamrotałem z twarzą w poduszce.
- Ogarnij się Alba i na
dół. - dorzucił Gerard i wyszli z mojego pokoju. Westchnąłem i
zacząłem podnosić się z łóżka. Od razu skierowałem się pod
prysznic, który mam nadzieję, że choć trochę mnie obudzi.
Odkręciłem korek i pozwoliłem spływać po sobie letniej wodzie.
Poszedłem spać o czwartej, a jest ósma... Cztery godziny snu...
Pięknie Jordi! Padam, ale stwierdzam, że tego nie żałuję.
Spędziłem ten czas z Zuzą. Siedzieliśmy razem z barze przez trzy
godziny. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Czasem śmialiśmy
się do rozpuku. Boże, jak ona mi się podoba! Jest naprawdę fajną
dziewczyną i czuję, że odnaleźliśmy wspólny język. Jednak
zastanawia mnie ta cała sprawa z ojcem Leo. Czyżby to miał być
któryś z obecnych tu piłkarzy?
^^^
- Synu, błagam cię. -
jęknęłam, gdy ten nie dawał sobie ubrać drugiego buta. Nie dość,
że spałam dziś tylko trzy godziny, to Leo obudził mnie o godzinie
siódmej, a na dodatek jest nieznośny i marudzi. - W końcu! -
westchnęłam, gdy udało mi się zawiązać mu sznurowadła. Schody
zaczęły się później... Nie dał się ponieść na dół. Chciał
sam, na własnych nogach. Marudził jeszcze przy tym, że uparcie
trzymałam go za rękę, bo przecież sam jeszcze dobrze nie chodzi.
Pomarudził, ale się złamał.
Nareszcie, szczęśliwie
dotarliśmy do restauracji na parterze, gdzie siedzieli już
piłkarze. Chciałam podejść do stolika, gdzie przy Jose, Jordim i
Davidzie było wolne miejsce, ale nie, bo Leo zobaczył Norę! Tak,
więc przyczłapaliśmy do stolika, przy którym siedzieli Sergio,
Gracia, Olalla i Fernando ze swoją córką na kolanach.
Przywitałam się i nie
obejrzałam, kiedy mój syn siedział już na kolanach przyjaciółki
Ramosa i zażarcie zaczepiał się z Norą.
- Widać, że się nie
wyspałaś. - zauważył obrońca.
- Potwierdzam. -
uśmiechnęłam się lekko. - Leo, idziemy już? - zwróciłam się
do małego. Zauważyłam, że Torres ciągle na niego zerka.
Chłopczyk tylko pokręcił głową, uśmiechając się do wszystkich
dookoła. - Mały zdrajca. - zaśmiałam się i zmierzwiłam jego
króciutkie włosy na główce.
- A właśnie Nando, bo ja
chcę jednak wyjechać dzisiaj, nie jutro. Masz już tą opiekunkę
do Nory? - zaczęła brunetka.
- Tak właściwie... -
wydukał i spojrzał na mnie.
- Wszystko jest już
załatwione. - uśmiechnęłam się do jego byłej.
- To dobrze. - odparła i
upiła łyk kawy, a Nino posłał mi ukradkowe, pytające
spojrzenie.
- Laura powinna się za
niedługo zjawić. Nie raz zajmowała się Leo, więc mam do niej
pełne zaufanie, a poza tym płynnie mówi po hiszpańsku i
angielsku. - wytłumaczyłam, a Torres prawie niewidocznie skinął
głową. - Z resztą, nic się jej tu z nami nie stanie, bo ja sama
mogę czasem z nią zostać. - uśmiechnęłam się. - Hola, yo soy Zuza.
- Yo soy Nora. - odparła
zawstydzona i wtuliła się w koszulkę ojca.
- Poza tym, ja też mogę
pomóc. - dorzuciła się blondynka.
- Leo. - mruknęłam. -
Idziemy coś zjeść.
- Niech zostanie. Nie
zginie tu z nami. - odezwał się Nando.
- Okey, jakby był
niegrzeczny to będę przy stoliku z Reiną. - wskazałam i
pogłaskałam małego po główce. No dobra, jeżeli chce spędzać
czas z dzieckiem... Okey! Skierowałam się na miejsce, które
upatrzyłam sobie wcześniej. - Witam panów. - odezwałam się i od
razu sięgnęłam po kawę Jose.
- Ej! - usłyszeliśmy
jego niezadowolenie.
- No co? Dobrze wiesz, że
pijam taką samą kawę jak ty... - mruknęłam.
- Jeny! Najpierw jedno, a
później drugie niewyspane. Co wyście w nocy robili? - Villa
najpierw spojrzał na Jordiego, a później na mnie.
- Trzy godziny snu... -
pokazałam na palcach.
- Cztery. - odezwał się
młody obrońca.
- To i tak dobrze... Leo
ma dziś swoje humorki i żyć nie daje. Nie jest wyrozumiały dla
swojej matki.
- Dokładnie tak jak jego
tatuś. Też miewa swoje kaprysy. - prychnął Pepe, a ja
spiorunowałam go wzrokiem.
- Stary pilnuj się, bo
faktycznie nie wyjedziesz stąd żywy. - zaśmiał sie Guaje, a Alba
siedział cicho i przyglądał się naszym sporom.
- I w dodatku, muszę
popołudniu jechać pozałatwiać sprawy z dostawcami, bo Kingi nie
ma. - westchnęłam, opierając głowę na rękach.
- To może idź się
połóż, a my zajmiemy się małym. - zaproponował Jose.
- Trening mamy dopiero o
12, więc zdążysz dospać. - odezwał się Jordi.
- A nawet jeżeli, to ja
zostaję przecież w hotelu, więc mogę z nim posiedzieć. - dodał
Villa.
- Dziękuję wam chłopaki.
- uśmiechnęłam się do nich. - Ale na serio to nie będzie
problem? - chciałam się upewnić.
- Ja nie zająłbym się
swoim chrześniakiem?! - uniósł się bramkarz. - Zmykaj mała.
Miłych snów. - zaśmiał się.
- Dziękuję. - wstałam i
ucałowałam kuzyna w jego łysinkę. Zrobiłam kilka kroków kiedy
usłyszałam odchrząknięcie. To był David.
- A ja?! - upomniał się.
- A ja mam cię w
dowodzie? - zaśmiałam się.
- Ej no! Jego też nie
masz. - wskazał na Reine.
- Wybacz Guaje, ale to ta
sama krew. - zarechotał Jose, a ja rozbawiona pokręciłam głową i
wróciłam do nich. Najpierw ucałowałam policzek Davida, a później
policzej Jordiego, chociaż się o to nie upominał.
- Miłych snów. -
usłyszałam od niego, ale w odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam.
Po drodze na górę, zadzwoniłam
jeszcze do Laury, uprzedzić ją, że już dziś zabawi się w niańkę
dla małej Torresówny. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Odpłynęłam.
^^^
- Auć! - jęknąłem, po
tym jak oberwałem po głowie od Jose. To było niespodziewane!
Odprowadzałem wzrokiem Zuzę zanim zniknęła, a tu trzask!
- Miłych snów?! -
wybuchnął śmiechem. - Młody! Pozwoliłem ci?! - nagle spoważniał,
mierząc mnie wzrokiem, a co najciekawsze Villa nadal zwijał się ze
śmiechu. Spojrzałem na obu pytająco. - Nie udawaj, że nie wiesz!
Tobie podoba się moja kuzynka! Pożerasz ją wzrokiem! - mówił.
- Jose przestań. Każdy
ma prawo do miłości. - śmiał się kontuzjowany.
- E! Skrzywdzisz mi ją,
to będzie z tobą źle! - Pepe poklepał mnie po ramieniu. - Nie
żeby coś, ale poparcie u jej syna już masz. - ciągnął
obojętnie. - Ale u mnie... - spoważniał, a po chwili się
roześmiał.
- Zejdź z mojego kolegi,
co? - zaśmiał się Villa. - Jordi, on tym teatrzykiem chcę
oznajmić, że ci kibicuje. - mrugnął powieką.
- Jesteście dziwni. -
skomentowałem nadal zdezorientowany.
- Ale serio Jordi. Mojej
kuzynce potrzebny jest facet. Nie martw się, nie wygadamy jej tego.
- odezwał się bramkarz. - Dobra, chodźmy po tego małego Roblesa,
bo tam zaraz wykończy cały tamten stolik. - oznajmił i wstał.
Jako pierwszy ruszył po Leo, który teraz siedział na kolanach
dziewiątki.
- On się po prostu o nią
troszczy. - odezwał się David.
- Ja rozumiem, ale... -
zacząłem.
- Młody, znamy się nie
od dziś, prawda? - stwierdził Villa. - Z resztą, Zuzę też już
trochę znam. Poznajcie się bardziej, a możliwe... Dobra, koniec
mojego filozofowania. Chodźmy do tego Reiny. - westchnął i wstał.
Ja tylko z lekkim uśmiechem pokręciłem głową i powędrowałem za
kolegami.
^^^
Nacisnęła guzik, przywołujący
windę i patrząc na ekran swojego telefonu, zrobiła krok do
przodu. Wpadła na kogoś. Znów.
- Przepraszam. - pisnęła
i spojrzała do góry. Ujrzała tego samego piłkarza, co wczoraj, w
tym samym miejscu. Oboje się zaśmiali.
- Znów na siebie wpadamy.
- zaśmiał się. - Widziałem cię wczoraj na trybunach. Kibicowałaś
nam?
- Oczywiście. Siostra
wraz z jej kolegami z zespołu mnie wyciągnęli, żebym czasem nie
siedziała sama w mieszkaniu i nie użalała się nad sobą. -
przewróciła oczami.
- A właściwie to jak się
czujesz? - zapytał.
- Lepiej. Dzięki.
- A to wszystko przez
mojego wczorajszego gola dla ciebie. - wyszczerzył się.
- Dla mnie?! - otworzyła
szeroko oczy.
- No tak jakoś. Gdy
strzeliłem, pierwsze pomyślałem o tobie, więc postanowiłem, że
ten gol będzie dla ciebie.
- Pierwszy gol Hiszpanii
na Euro i dedykowany dla mnie. Czuję się zaszczycona. - uśmiechnęła
się lekko.
- Lubię twój uśmiech. -
wypalił, a ona poczuła, że się czerwieni. - Właśnie szedłem na
kawę do restauracji. Może masz ochotę? - zaproponował.
- Okey. - odparła i ramię
w ramię z dziesiątką ruszyli w kierunki dużej sali.
^^^
- Pobudka śpiochu! -
usłyszałam i otworzyłam zaspane oczy. Nade mną , tuż obok łóżka
stał nie kto inny niż Villą.
- Wyjdź, bo powiem
Patrici, że mi pokojówki podrywasz. - wymamrotałam i znów
zamknęłam oczy.
- Oj bardzo zabawne! -
zadrwił i rzucił się obok mnie. - Jest już pierwsza. - dodał, a
ja zajęczałam.
- Trzeba wstawać. -
wymamrotałam niezadowolona.
- No raczej tak. - zaśmiał
się. - Laura, Gracia i Daniela zamknęły się z Norą i Leo na dole
w pokoju, a chłopaki są na treningu.
- A ty biedaku się
nudzisz. - podsumowałam.
- Powiedzmy. Ale wcześniej
zajmowałem się twoim synkiem.
- Sam byś lepiej sobie
takiego synka zmajstrował, a nie.
- Już to zrobiłem,
ale...
- Patricia jest w ciąży?!
- zerwałam głowę z poduszki.
- Nic nie wiesz, bo na
razie nikt nie wie! - pogroził mi palcem. - Mam nadzieję, że to
będzie syn. Choć z trzeciej córki cieszyłbym się tak samo. -
uśmiechnął się.
- No David, gratuluję ci.
- wyszczerzyłam się. - Będę trzymać kciuki, by to był chłopiec.
- dodałam uśmiechnięta. - A Leo był grzeczny czy dał wam w kość?
- zapytałam.
- Grzeczny był. -
pochwalił malca. - Najpierw ja, Jordi, Fernando, Sergio i Jose
zabraliśmy Norę i jego na krótki spacer. Później Olalla zabrała
Norę gdzieś i z Leo zostałem ja, Reina i Alba. Mały uparł się
na Jordiego i ciągle go zaczepiał.
- No tak. Nie wiem co on
sobie jak go upatrzył. - zaśmiałam się, wstając z łóżka.
- To w porządku facet.
Poznałem go w Valencii, jeszcze jako gówniarza, ale powiem, że się
wyrobił pod względem gry i wydoroślał. - opowiadał Guaje. - Ej,
a tak właściwie to wasze dzisiejsze niewyspanie się... Ma to ze
sobą jakiś związek?
- Siedzieliśmy razem do
czwartej nad ranem na dole przy barze. Oboje nie mogliśmy spać.
Gadaliśmy. - odpowiedziałam, rozczesując włosy.
- Co o nim sądzisz? -
wypalił.
- Co o nim sądzę? To
fajny chłopak, fajnie się z nim gada, a jeżeli chodzi o grę, to
jest dobry. Na boisku jest tam, gdzie jest potrzebny, obrona, pomoc,
atak... Może coś ustrzeli na tych mistrzostwach.
- A kto wie, może i
zdobędzie gola. - wzruszył ramionami. - Według, ciebie, kobiety...
Jest przystojniejszy ode mnie? - przymrużył powieki, a ja
wybuchnęłam śmiechem.
- Oj Davidku, od ciebie
nie ma przystojniejszych, jeżeli o to ci chodzi. - śmiałam się. -
Co, w swatkę się bawisz? - zadrwiłam.
- A nawet jeżeli, to co?
Nikt mi nie zabroni. Jakoś muszę znaleźć sposób na zabicie nudy.
- uniósł się, a ja nadal się z niego śmiałam.
- Tylko nic nie nawywijaj
i nie zajmuj się swataniem mnie. Zajmij się lepiej swataniem... No
na przykład Laury. - zaproponowałam. - Tylko nic nie nawywijaj. -
dodałam.
- Spokojnie, spokojnie.
Laura nic nie wywijłaa, a ja tym bardziej. Po finale bawiła się z
wszystkimi, a tylko ty i Nino zaczęliście wywijać. - zaśmiał
się.
- O nie David! To było
podłe. Zaraz cię spakuję do pudła i odeśle z powrotem do
Hiszpanii. - zmrużyłam oczy, a on tylko pokazał mi język. - Nie
za wygodnie ci na tym moim łóżku? - prychnęłam, a on się mi
wykrzywił. Wstał, mamrocząc coś pod nosem i wyszedł z pokoju.
Co on się uwziął na tego Albę
i tak wypytuje? To co, że z nim gadałam? Przyznaję, że dobrze się
z nim rozmawiało i znajdywaliśmy wspólne tematy i śmialiśmy się
z tego samego. Okey! Dobra! Podoba mi się jako facet. Ma ładny
uśmiech. To wszystko!
__________________________________
No i mamy kolejny rozdział za sobą :)
Chciałabym Was też zaprosić na moje nowe opowiadanie [twists-of-love] :)