poniedziałek, 25 listopada 2013

Dieciséis

  Siedziałam na swoim miejscu w samolocie z Leo na kolanach. Obok siebie miałam Danielę ze słuchawkami w uszach, przed sobą ojca, który zgadał się z jakimś biznesmenikiem pod krawatem, a za sobą Laurę i Gracię. No właśnie... Nas same zdziwił fakt, że Hiszpanka chciała z nami lecieć z powrotem do Polski. Wciskała kit, że kraj się jej spodobał i chce spędzić tu jeszcze kilka dni wakacji. Taak! Bujać to my, a nie nas... Miałam przeczucie, że tu chodzi o Ramosa! Chłopak poprosił mnie o chwilę rozmowy przed finałem. Powiedział, że rad Fernando wysłuchiwał już kwadrylion razy, ale teraz chce o to zapytać dziewczynę. Wyznał mi, że kocha się w blondynce od bardzo, bardzo długiego czasu i nie wie co ma robić. Wie, że jest ktoś taki, kto się jej podoba, ale nie chce mu zdradzić kim jest ten szczęśliwiec. Przekonywająco mówił, że pomimo tamtego, chce jakoś w końcu spróbować. Co mu mogłam odpowiedzieć? Poradziłam mu, żeby wykonał pierwszy krok w tym kierunku i to najlepiej by było, jak najszybciej, zanim ktoś go ubiegnie. Później już nie miałam okazji zapytać go o to, za duże zamieszanie i ekscytacja wygraną Euro 2012, ale skoro Gracia jest tu z nami... Powiedział jej czy nie?
 Gdy wylądowaliśmy na lotnisku w Gdańsku, Laura z Danielą pojechały taksówką do swojego mieszkania, a po mnie, Leo, ojca i Gracię przyjechał mój brat. Blondynka chciała zamieszkać w Maravillas, ale stwierdziłam, że dosyć się już tam namieszkała, więc zapraszam ją do siebie, na co ojciec przystanął. Przecież było tam dużo miejsca, a i dwa dodatkowe pokoje stały puste.
  W domu przywitałam się z Anetą, ta od razu dorwała mojego synka, a później przedstawiłam jej Gracię.
 Wieczorem, gdy ojciec urwał się do hotelu, za którym tak bardzo się stęsknił, Miłosz wyszedł na wieczorny podbój, a Leo spał, nasz 'sabat czarownic' zebrał się w salonie i z butelką wina, zaczęłyśmy opowiadać Anecie co tu się takiego działo. Najstarsza Czarnecka chciała usłyszeć o wszystkim. O mnie i o Jordim, o Dani i Cescu, o pracy Laury dla Torresa no i Graci oraz Sergio.
   - A teraz tak jak najbardziej szczerze... Dlaczego wróciłaś z nami, a nie poleciałaś do Hiszpanii? - zapytałam blondynkę w pewnym momencie.
   - No, bo... - zaczęła plątać. - Pocałował mnie po meczu - mruknęła niewyraźnie, a my wszystkie wywaliłyśmy oczy w słup. No to znaczy... Ja w głębi byłam dumna z El Lobo, że się przemógł!
   - I tyle? Nie mówił nic? - odezwała się Daniela.
   - Nie zdążył, bo mu uciekłam! - pisnęła. - Później go unikałam i takim oto sposobem, jestem tu teraz z wami!
   - Gracia, a jaki jest twój stosunek do Ramosa, co? - spojrzałam na nią. - To coś więcej niż przyjaźń, prawda? - drążyłam, a ta tylko zaczęła szukać czegoś wzrokiem po podłodze.
   - Gracia! - zawołała Laura. - Odpowiesz?
   - Sergio podoba mi się od zawsze, zadowolone? - westchnęła. Czyli Lobo mówił o sobie, mówiąc o szczęśliwcu.
   - Bardzo - wyszczerzyłam się. - Powinnaś z nim pogadać, uwierz! Leć do niego, wytłumaczcie sobie kilka kwestii i bądźcie szczęśliwi!
   - Zuzia ma rację - Aneta pokiwała głową. - Jeżeli go kochasz to dlaczego uciekasz? Bierz byka za rogi, póki inna się jeszcze nie kręci, a zapewne mają na to ochotę - zaśmiała się, a ja wtedy pomyślałam o tym co powiedziałam obrońcy, że ma działać, póki inny nie zainteresuje się bardziej Pereą.
   - Bo się boję - mruknęła. - Znam się z Sergio od bardzo dawna... I tak dziwnie by było, gdyby...
   - Gdybyście byli parą? - przerwała Daniela i machnęła ręką. - Nie przejmuj się! Ważne jest to, co do siebie czujecie!
   - Nie żebyśmy cie wyganiały, ale... - Laura zaczęła grzebać na tablecie. - Jutro rano masz samolot prościusieńko do Madrytu - wyszczerzyła się. - To jak?
   - Chyba macie rację - skrzywiła się. - Powinnam tam być i z nim porozmawiać.
   - W końcu! - zaśmiałam się. - Życzę wam jak najlepiej!

 Dwa tygodnie przeminęły bardzo, bardzo szybko. Jordi został zaprezentowany na Camp Nou co obowiązkowo obejrzałam. Pierwsza wyjechała Gracia, zaraz na drugi dzień! Z tego co nam później powiedziała, Sergio bardzo ucieszył się na jej widok i wieść, że chyba powinni z sobą porozmawiać, tak na poważnie. Więc można stwierdzić, że od dwóch tygodni fanki Ramos już na nic nie mogą liczyć! Jedynie wzdychanie do niego z daleka!
 Tydzień po niej wybyła również Daniela, ale odrobinkę bliżej, bo do Barcelony, do Cesca, który od razu porwał ją na wakacje, na Ibizę!
  Jeżeli chodzi o Laurę? Kilka dni temu dostała telefon od Shakiry, która uprzedziła ją, że będzie do niej dzwonił zaprzyjaźniony wydawca i producent z Anglii, tak więc dziś, ja, Laura oraz mój syn, lądujemy na lotnisku w Londynie, gdzie miał czekać na nas Fernando. Laura przyjechała tu po to aby wypróbować siebie i swój wokal, ja by kibicować Jordiemu na Igrzyskach Olimpijskich, a Leo i na rozgrywki i by spędzić trochę czasu z biologicznym ojcem.
   Od rana praktycznie miałam luz, bo Fernando zabrał od Olalli Norę na dwa dni żeby pobawiła się ze swoim bratem. Torres zabrał ich na plac zabaw, Laura poszła na to spotkanie z tym gościem od Shakiry, a ja postanowiłam się po prostu wybrać na miasto. Udało mi się spotkać z Jordim, który wraz z kolegami dostali dwie wolne godziny. Miło było znów spotkać Juana i poznać młodszych Hiszpanów, takiego Javiego Martineza, który grał dla Bilbao, ale podobno miał zamiar się gdzieś przenieść oraz kolegów Alby, z którymi miał grać w barwach Barcelony - Cristianem Tello, Marciem Bartrą, Martinem Montoyą czy Thiago Alcantarą (dot. aut. no to przecież normalne, że musiałam o nim wspomnieć, nie?). Każdy z nich był w porządku.
  Wybiła godzina dziewiętnasta. Opierałam się o wysepkę, trzymając w ręce szklankę z sokiem pomarańczowym i obserwowałam jak Leo układa sam klocki, a Laura poprawia Norze kucyki. Po chwili obok mnie pojawił się Fernando. Wziął drugą szklankę i nalał sobie soku, opierając się tuż obok mnie. To Torres uparł się żebyśmy zatrzymały się u niego. Miał duże mieszkanie, wolne pokoje i chciał mieć blisko syna przez te kilka dni. Mężczyzna również wbił wzrok w tamtą trójkę, a w szczególności w moją przyjaciółkę, która, jak się okazało, że ma tu na trochę zostać, bo kazali jej nagrać demo.
   - Ja zostanę z dziećmi, położę je, a ty zabierz gdzieś Laurę, pokażesz jej miasto - szturchnęłam go ramieniem.
   - Co? - spojrzał na mnie lekko zdziwiony. - Patrzę sobie na dzieci - zaczął się bronić.
   - No tak, tak - wyszczerzyłam się. - Nando, ja wiem jak się patrzy na dzieci, a jak na osobę, która się podoba - szepnęłam.
   - A opowiadasz - zmieszał się.
   - Prawdę mówię - poruszyłam brwiami. - Fernando, co ci szkodzi? Rozwiodłeś się, ona też jest sama, a Nora ją wielbi - zaśmiałam się, a on spojrzał raz na Laurę, później na mnie i znów na Norę. Dopił sok i odstawił szklankę.
   - Dobra - mruknął i ruszył w ich stronę. Mnie ścięło, bo zadziwiła mnie ta jego natychmiastowa pewność siebie. Usiadł obok niej i coś mówił, a ja stałam tam i obserwowałam ich. Zaczęli się do siebie uśmiechać. Czyli są na dobre drodze. Dziś oni wychodzą razem, a jutro wszyscy wychodzimy na ceremonię otwarcia Olimpiady. Chcę już zobaczyć Jordiego!

    Nie wyszło, młodzi Hiszpanie zakończyli swoją przygodę w Londynie po fazie grupowej... Do Hiszpanii z Leo miałam lecieć razem z młodą reprezentacją. W tym czasie moimi rzeczami mieli zająć się tata, Aneta i Miłosz, którzy wysłali to wszystko kurierem na adres, który w wielkiej tajemnicy podał im Jordi.
 W samolocie mój syn po prostu był w siódmym niebie. Po tym Euro po prostu zaczął uwielbiać liczne towarzystwo piłkarzy. W pewnym momencie nawet nie wiedziałam gdzie jest Leo. Zaczęłam przemierzać wzdłuż samolot i szukać syna, a w pewnym momencie wpadłam na Jordiego, który przechodził przez pomieszczenia w samolocie. Przestraszona zapytałam gdzie jest mały, jeżeli nie z nim. Ten zaczął się śmiać, a ja zmierzyłam go wzrokiem. Objął mnie ramieniem i pociągnął za sobą. Przeszliśmy na sam przód i tam dopiero zauważyłam swoją zgubę. Na dwóch rozłożonych fotelach drzemali Koke i Isco, a mój Leo spał rozłożony na nich. Główkę i ręce miał na klatce piersiowej piłkarza Atletico, a resztę na Alarconie, a Marc z Cristianem, siedzący przed nimi, zaczęli cykać im zdjęcia. Zaczęłam się śmiać, przytuliłam się do Jordiego i wbiłam wzrok w malca.
 Wylądowaliśmy na lotnisku w Madrycie, gdzie musieliśmy przenocować w hotelu, bo chłopaki musieli jeszcze tam być, a poza tym samolot do Barcelony miał być jutro w południe.
  Na lotnisku El Prat w Katalonii czekał na nas David, brat Jordiego. Zabrał nas samochodem do domu, który kupił Jordi. David całą drogę wychwalał posiadłość, zachwalając przy okazji swojego młodszego braciszka, a Jordi tylko przewracał oczami i błagał go by przestał, co było przezabawne.
 Na miejscu doznałam szoku. Jordi mówił, że zanim wyjechał do Anglii kupił dla nas dom, ale nie wiedziałam, że aż taki! Był duży z cudownym ogrodem. David zabrał na ręce Leo i jedną torbę. Jordi objął mnie ramieniem i wprowadził do środka. Było świetnie! Nawet nigdy nie wyobrażałam sobie, że będę tak mieszkać. Leo od razu pociągnął Davida do ogrodu, bo zobaczył tam piłkę. Wyszliśmy za nimi  przystanęliśmy na tarasie.
   - Wiesz, że cię kocham? - pocałował mnie w czubek głowy.
   - Wiem, Jordi - szepnęłam. - Ja też cię kocham - wtuliłam się w jego ramię. Wiedziałam, że chcę już tu zostać, zamieszkać wraz ze swoim synem oraz Jordim, bez którego nie wyobrażałam sobie teraz swojego życia.

***

  Zrobiłem to. Dokonałem czegoś, w co w pewnym momencie zwątpiłem, będąc na Euro. Że uda mi się być z Zuzą! A jednak! W tym momencie stoimy razem na tarasie naszego nowego, wspólnego domu i cieszymy się swoim towarzystwem. Jej syn, którego będę starał się traktować i wychować jak swojego, właśnie zaczynał maltretować mojego starszego brata, który specjalnie zaczął się mu dawać. Czyli chce się wkupić w łaski Leo jako dobry wujcio David!
 Cieszyłem się, że nasze rodziny akceptowały nasz związek, że się polubiły. To było najważniejsze, bo z tym jest łatwiej w późniejszym czasie.
 Wracając do mnie... Byłem w siódmy niebie, że wróciłem do Katalonii by grać znów dla FC Barcelony, pierwszego składu, co było moim marzeniem. Przyjechałem tu z nadzieją założenia prawdziwej rodziny, o którą będę mógł dbać i troszczyć się, by nic im nie zabrakło. Wygrałem wraz z drużyną Mistrzostwa Europy, później co prawda z młodą reprezentacją nie wyszło tak jak miało, no ale... Mam przy sobie kobietę, w której się zakochałem i jest wspaniale. 
   - Ej, a tak właściwie to kiedy robicie parapetówę? - wypalił David, gdy podszedł do nas z Leo. 
   - Kiedy się całkowicie tu urządzimy - zaśmiałem się i wziąłem na ręce chłopca. 
   - E, no wiecie... To może zrobić w każdym momencie - nadal się uśmiechał. 
   - Ale wiesz, że wtedy ty pilnujesz Leo, nie? - wypaliłem udając powagę, choć to miał być żart. 
   - Nic przeciwko temu nie mam, lubię smyka, ale... - zaczął się wykręcać. 
   - Jordi żartuje - wyszczerzyła się Zuza i uderzyła mnie lekko łokciem w żebro. - Oczywiście jesteś zaproszony i nie będziesz musiał się zajmować Leo - uśmiechała się. 
   - To ja rozumiem - pokręcił głową i po chwili mój brat pokazał mi język. - No widzisz młody, ja się lepiej dogadam z twoją dziewczyną niż z tobą - pokiwał palcem przez moimi oczami. - A teraz uciekam z powrotem, nie będę wam przeszkadzał. Przetransportowałem was z lotniska do wszego nowego gniazdka, więc do zobaczenia - cmoknął Zuzę w policzek, uścisnął lekko rączkę Leo i później moją dłoń. Wyszedł, a ja znów objąłem ramieniem MOJĄ DZIEWCZYNĘ. Ona oparła głowę na moim ramieniu i tak zostaliśmy. Z nimi mogłem tak zostać już cały czas. Odpowiadało mi to i sprawiało największą przyjemność. Mogłem rzec, że byłem dymny z tego wszystkiego. I pozostanę już na zawsze. 
_________________________________
Szczerze? Z tego wszystkiego to najbardziej podoba mi się love story Laury i Fernando ♥
Ehhh, ostatni rozdział... Jak to okropnie brzmi, prawda? Strasznie przyzwyczaiłam się do tego opowiadania, ale każde ma swój koniec. Przywiązałam się bardzo do Zuzy i Jordiego, bardzo ich polubiłam! I sama dzięki nim mogłam powspominać jak to było na Euro :)
 Czeka nas tylko jeszcze epilog tej opowieści. Wstawię go zapewne za niedługo, bo tak samo jak ten rozdział, epilog też już mam chwilę napisany!
 Zakończmy to miłym akcentem :)
DO NASTĘPNEGO! ♥
 Pepe dla Nataleczki, która bardzo dobrze wie, że ma ją to natchnąć do napisania kolejnego rozdziału na swoje opowiadanie ♥ Tak, wiem, że też mnie kochasz :D

I teraz coś z serii - 'Jordi, król zwierząt' ^^ 

9 komentarzy:

  1. Ojeeeeeej <3
    Nie ja nie chcę końca!
    MAtko jak zrobisz ich ślub to już na stówę będzie bek ;-;
    Dobra będziemy się martwić potem.
    Szczerze? Nie wyobrażam sobie końca. A po nocach śni mi się druga seria tego opowiadania ;|
    Ależ to byłoby cudowne <3
    Pozdrawiam i weny życzę.
    (JEŻELI PRZECZYTAŁAŚ KOMENTARZ TO PROSZĘ ZASTANÓW SIĘ NAD DRUGĄ SERIĄ)
    Oczywiście żartuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uszczęśliwiłaś mnie kobieto! :d Taaak mnie też podoba się love story Laury i Fernando xd Czekam na więcej w związku z tą historią¡! :** Życzę weny no i... Szkoda że to ostatni rozdział, ale przed nami i Tobą jeszcze wiele opowiadań! ;) Thiago <3 I love it:** Do następnej¡! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, mnie się tu najbardziej podoba jedno zdanie haha ♥ Ja też lubiłam to opowiadanie i szkoda, że to już koniec, ale wiem, że niedługo zaczniesz publikować coś nowego, wiec się cieszę :)
    Czekam na epilog!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpadam załamana po próbnej ale nagle dzięki Tobie się uśmieham... To takie słodkie że ja die na miejscu... Dobra wracam do nauki :*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu jak słodko *-* nareszcie wszystko się im układa :) JA NIE CHCĘ KOŃCA :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Zuzia i Jordi zamieszkali razem *.* A Nando z Laurą w końcu coś u nich ruszyło. Kolejna zakochana para - Ranos and Gracia nonono *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze! Co ja zrobię, gdy Ty zakończysz swojego bloga? Gdzie ja będę czytała o takich romantycznych historiach, gdzie jest tak cukierkowo? Na szczęście do grona zakochanych par doszli Laura i Fernando!!! Już się bałam, że Torres nie spróbuje zagadać do dziewczyny. Dobrze, że Zuza go zachęciła. Aż trudno mi uwierzyć, że wkrótce pojawi się tutaj epilog! Czekam na zakończenie! Ma być happy end! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że wszytko, u wszystko, szczęśliwie się zakończyło. Szkoda jednak, ze to koniec, bo bardzo lubiłam tę historię.

    OdpowiedzUsuń