sobota, 10 listopada 2012

Uno



Maj 2012 r. Gdańsk, Polska

  Przekroczyłam próg domu, a tam powitał mnie głośny śmiech mojego dziecka. Odłożyłam torbę na niską komodę, stojącą w korytarzu. Weszłam do salonu i zastałam tam Anetę z Leo. Kobieta zabawiała chłopca, łaskocząc go.
   - A kto się tak głośno śmieje? – zaśmiałam się, stając nad nimi. Odpowiedzią był radosny pisk mojego syna. – Widzę, że wujek Miłosz zamienił się w ciocię Anetę. – wzięłam go na ręce, a ten się do mnie przytulił.
   - Znasz swojego brata. – uśmiechnęła się, stając obok mnie. – Gdy tylko wróciłam do domu, to on od razu palnął, że musi coś pilnego załatwić i wystrzelił.
   - No widzisz Młody, tak to jest z tym twoim wujkiem. – zaśmiałam się, odkładając malca do kojca z zabawkami. – Właśnie, Aneta. Nie wiesz co kombinuje ojciec? Przedtem dzwoniła do mnie Laura z tym samym pytaniem, bo podobno zwołał wszystkich na dzisiejszą kolację. – ciągnęłam.
   - Wiem, ale to taka jakby niespodzianka. – uśmiechnęła się, kierując się w stronę kuchni. Czyli wiem, że już od niej niczego nie wyciągnę w tej kwestii.
  Tak więc może po kolei. Może zacznijmy od przedstawienia postaci. Kto się już pojawił? Mianowicie ja – Zuzanna Robles, córka Javiera i Joanny. Spokojna pół Hiszpanka, pół Polka, po studiach na kierunku zarządzania. Leo Robles, mój trzynastomiesięczny syn. Moja perełka i oczko w głowie matki. No i Aneta, najstarsza z sióstr Czarnieckich, kobieta mojego ojca, która z nami mieszka. Jest stomatologiem i ma swój prywatny gabinet w centrum miasta.
  
  W końcu udało mi się uśpić Małego, bo przed samą drzemką stał się marudny, ale okiełznałam tego mojego małego potworka. Schodziłam po schodach na dół, gdy akurat przez frontowe drzwi wchodzili Laura, Daniela i Miłosz.
   - Braciszku ty mój kochany! Zapomniałeś zapłacić jakiś ważny dług lub rachunek? – stanęłam obok chłopaka i wypytywałam z opiekuńczą miną.
   - Nie. – odpowiedział, nie wiedząc o co mi chodzi.
   - To może ktoś wylądował na pogotowiu?
   - Też nie. O co ci chodzi?
   - Hmmm, to co takiego musiałeś ważnego zrobić, że po raz kolejny ‘sprzedałeś’ swojego siostrzeńca komuś pod opiekę? – zapytałam, on się zmieszał, a dziewczyny, łącznie ze stojącą w progu Anetą, zaczęły się śmiać.
   - Wiesz, no bo ten… - zaczął się tłumaczyć. Taak, to mój cały brat… Miłosz Robles – o dwa lata młodszy ode mnie, ciągle zaganiany, roztargniony hulaka, nie potrafiący usiedzieć w jednym miejscu. No, choć tyle, że w sprawach sercowych jest stały od kilku lat… Tak przynajmniej myślę. Studiuje Informatykę na miejscowej uczelni, jest prawdziwym specem od komputerów. Jego hobby? Szybkie samochody, motory i imprezy.
   - Przyjechał po mnie na uczelnie i potem zabrał mnie na obiad. Nie przyznał się, że miał siedzieć z Leo. – został perfidnie wydany przez swoją dziewczynę Danielę, najmłodszą z sióstr Czarneckich, studiującą architekturę wnętrz. Najspokojniejsza spośród swoich sióstr, ale również wesoła i z poczuciem humoru, który był u nich charakterystyczny.
   - Bardzo dziękuję Dani. – uśmiechnęłam się do niej. – A ty sobie uważaj, - pogroziłam placem bratu.  
   - Zuzia, poczekaj, sam zostanie ojcem to się nauczy odpowiedzialności. – zaśmiała się Laura – środkowa Czarnecka. Moja przyjaciółka od tak zwanej piaskownicy. Poznałyśmy się w przedszkolu, później razem chodziłyśmy do podstawówki, gimnazjum i liceum. Zawsze spędzałyśmy wspólnie czas, którego mnóstwo przesiadywałyśmy w hotelu mojego ojca, ja marząc o takim swoim w przyszłości, a ona ciągle coś śpiewając pod nosem. Teraz jest wokalistką zespołu, pracującego nad swoim pierwszym albumem.
   - Tak właściwie to jest już tata? Gdy do mnie dzwonił, mówił, że musimy być wszyscy punktualnie na kolacji. Wie ktoś o co chodzi? – wtrącił mój brat.
   - Nie ma go jeszcze. Aneta coś wie, ale nie chce powiedzieć. – odpowiedziałam i spojrzeliśmy wszyscy równo na wcześniej wspomnianą.
   - Tak jak już mówiłam, czekajcie na Javiera. On wam wszystko wytłumaczy. – uśmiechnęła się i wróciła do kuchni.
   - Już jestem. – w tym momencie do domu wpadł mój ojciec – Javier Robles Mesa, facet który wiele lat temu zakochał się na zabój w młodej Polce, będącej na wakacjach w słonecznej stolicy Katalonii. Poznali się na plaży, a mianowicie gdy to mój ojciec, grając z przyjaciółmi w piłkę, przez przypadek kopnął ją w stronę opalającej się kobiety, zaczynając tym wielką miłość. Po niemalże czterech miesiącach znajomości, pobrali się, a kolejne dziewięć miesięcy później przyszedł na świat ich mały skarb, ich córeczka. Kobieta uwielbiała Hiszpanię, ale tęskniła też za swoją ojczyzną, więc mąż, by ją uszczęśliwić zaproponował przeprowadzkę do kraju w środkowo-wschodniej Europie. Osiedlili się nad polskim morzem, w Gdańsku. Tam z pomocą rodziców obojga młodych, odkupili stary hotel na obrzeżach miasta, który mieścił się w spokojnym miejscu na uboczu. Odremontowali go, a w dzień otwarcia Joanna poinformowała męża o swojej drugiej ciąży. Hotel ‘Maravillas’ dość szybko odnalazł uznanie gości, ze względu na miłą obsługę, wspaniałą atmosferę oraz na świetną, cichą lokalizację. Hotel prosperował cudownie, Roblesowie byli szczęśliwi, ale oczekiwali tylko na narodziny drugiego dziecka. W końcu i na to przyszedł czas. Kobieta została odwieziona do szpitala, urodziła syna, ale ona… Podczas porodu zaszły kompikacie. Zmarła. Javier został sam z dwuletnią córką i nowonarodzonym synem. Nie załamał się, bo wiedział, że miał dla kogo żyć, dla swoich dzieci. Postanowił zostać w Polsce, opanował język i nie mógł zostawić hotelu.
  Wychował dzieci na porządnych ludzi, wychował ich na Hiszpanów i Polaków.
 Jego hotel stał się jednym z najlepszych, więc może spokojnie powiedzieć, że coś osiągnął. Kupił duży dom, bliżej centrum i tam zamieszkali we trójkę.
 Myślał, że po Joannie, już się nie zakocha, ale się mylił. W pewnym momencie ze studiów na innym krańcu państwa, do rodzinnego miasta wróciła najstarsza siostra przyjaciółek jego pociech. Zaprzyjaźnili się i krok po korku zbliżali się do siebie.
   - Długo czekacie? – zapytał, zdejmując kurtkę i wieszając ją na wieszaku w korytarzu, gdzie wszyscy jeszcze staliśmy.
   - Nie, dopiero wróciliśmy. – rzucił Miłosz.
   - To wchodźcie, wchodźcie. – mówił tata, wskazując na jadalnie. Pierwsi podążyli tam mój brat i Daniela, a mnie i Laurę, tato objął delikatnie ramieniem i weszłyśmy z nim do pomieszczenia, gdzie do stołu zapraszała już Aneta.
   - Chyba już czas najwyższy, bym powiedział wam po co was tu sprowadziłem. – zaczął tata po skończonym posiłku, opierając oba łokcie o blat stołu, a podbródek ułożył na dłoniach. – Postanowiliśmy z Anetą zrobić sobie długi urlop i na miesiąc, może dwa pojechać do Hiszpanii. I miałbym do was prośbę, Zuza, Miłosz, żebyście się zajęli przez ten czas hotelem.
   - Jeszcze na tak długo nie zostawiałeś hotelu pod naszą opieką. – odezwał się mój brat, a ja odchrząknęłam.
   - Ty wtedy mało się nim interesowałeś. – dogryzła Laura.
   - No dobra, opieką Zuzi. – dodał, przewracając oczyma. – Już myślałem, że powiesz, że macie się zamiar żenić albo coś. – dorzucił.
   - W porządku, przecież to nic takiego zajmowanie się hotelem. – uśmiechnęłam się. – Długo, bo długo, ale dam radę. – spojrzałam na ojca. – Goście zazwyczaj są zadowoleni i nie ma problemów, prawda?
   - No prawda, prawda, ale jest jeszcze coś… To miała być niespodzianka, ale w tej sytuacji muszę ją wyjawić. – zaczął. – Bo akurat w tym czasie w naszym hotelu będzie stacjonować reprezentacja Hiszpanii. W końcu za półtora tygodnia rozpoczyna się Euro. – dodał szybko, a my spojrzeliśmy na niego z niedowierzaniem. Mój mózg teraz nie przyjmował do wiadomości tego, że moja ukochana reprezentacja będzie w hotelu, którym mam zarządzać, no może trochę, ale dźwięczało mi w głowie teraz jedno – spotkanie z NIM!
  Spojrzałam na Laurę, która siedziała naprzeciw mnie. Wymieniłyśmy się spojrzeniami. Czyżby pomyślała o tym samym? Możliwe, że przeszło jej to przez głowę, a może nawet na pewno.
   - Nikt z mediów jeszcze nie wie, że mają się zatrzymać w ‘Maravillas’, więc niespodzianka dla was miała się udać. – uśmiechnął się. – To jak Zuzia? Dasz radę? – zwrócił się do mnie, a ja wyrwałam się z mojego transu.
   - Co? Co? Tak, oczywiście, że dam.
   - Da radę, a z moją i Danieli pomocą wszystko będzie na szóstkę. No i oczywiście zmusi się do tego Miłosza, siostrzeńca będzie bawił. – Laura pokazała mu język, a ten się jej wykrzywił.
   - Cieszę się. Jose też miał się nie wygadać i jak widać, dotrzymał tajemnicy. – zaśmiał się tato.

  Było późno gdy Miłosz odwoził Laurę i Dani do ich mieszkania, Aneta z tatą też od razu powędrowali do swojej sypialni, która się mieściła po całkiem innej części domu niż moja sypialnia i pokoik Leo, nie mówiąc już o pokoju Miłosza, który zakwaterował się na niewielkim poddaszu, które sam zajmował.
 Idąc do swojego pokoju, zahaczyłam jeszcze o pokoik mojego synka. Po cichu podeszłam do jego łóżeczka i pochyliłam się nad nim, delikatnie gładząc go po krótkich włoskach.
   - A może czas najwyższy żebyś poznał ojca, a on dowiedział się o twoim istnieniu? – zapytałam szeptem, wpatrując się w niego. Tak naprawdę to sama nie wiedziałam czy chcę żeby tamten dowiedział się prawdy. To będzie trudne.

   - Ty zdrajco, krętaczu i kłamco! – zawołałam do telefonu.
   - Dobrze, że przez komórkę nie można bić, bo pewnie wylądowałbym na ostrym dyżurze… Co znów zrobiłem ukochanej kuzynce? – zaśmiał się.
   - Nie powiedziałeś mi, że macie mieszkać w ‘Maravillas’! – udałam oburzenie.
   - No pięknie, kto wygadał?
   - Tata, bo wtedy ustalił sobie wyjazd na urlop z Anetą, więc musiał mi powiedzieć kto będzie mieszkał w hotelu, gdy będę się nim zajmować. – odpowiedziałam od razu.
   - No tak. Zuza, wiesz kto też będzie… - zaczął niepewnie.
   - Tak Jose, wiem. Nie mogę przestać o tym myśleć od wczoraj. Będzie ojciec mojego dziecka. – odpowiedziałam, gdy usłyszałam z góry wołanie Leo, który właśnie się obudził.
   - Chyba wreszcie musisz mu powiedzieć. Teraz nie będzie wyjścia. Dwa lata to przed nim ukrywałem, przed przyjacielem. – mówił, a ja właśnie weszłam do pokoju syna.
   - Dobra Jose, ja musze kończyć, bo Mały się obudził. Jeszcze się zgadamy. – uśmiechnęłam się.
   - Ucałuj tam mojego chrześniaka. Pa. – pożegnał się i rozłączył połączenie.

   Siedziałam w salonie na kanapie z kubkiem porannej kawy, patrząc na Leo, bawiącego się na dywanie obok. Zaczęłam wspominać poranek po zwycięstwie Hiszpanów.
   Jedyne co czułam to ból głowy. Tak, za dużo wypiłam, świętując z wygranymi. Leżałam na jakimś łóżku, w czyimś pokoju. Po woli przewróciłam się na drugi bok. Szok. Leżał tam mężczyzna, półnagi piłkarz. Wtedy zorientowałam się, że ja też nie miałam na sobie kompletnej garderoby. Zamrugałam powiekami kilka razy. Nie mogłam uwierzyć. Spałam z nim? Szybko wstałam, ale tak żeby go nie obudzić. Zabrałam swoje rzeczy i weszłam do łazienki. Ubrałam się i stanęłam przed lustrem, wzięłam w dłonie trochę wody i ochlapałam swoją twarz. Spojrzałam w swoje odbicie.
   - Przespałaś się z żonatym facetem. Pięknie. – szepnęłam, patrząc sobie w oczy. Wyszłam z łazienki. Piłkarz jeszcze spał. To dobrze. Skierowałam się do wyjścia z pokoju. Gdy otworzyłam drzwi, przestraszyłam się, bo akurat za nimi stał mój kuzyn, a jego mina mówiła sama za siebie.
   - Co ty tu jeszcze robisz?! – wyszeptał zdziwiony, a ja szybko wyszłam do korytarza, zamykając za sobą drzwi hotelowego pokoju. – Myślałem, że wyszłaś razem z Laurą nad ranem?!
   - Jak widzisz Jose, dalej tu jestem! Więc pomóż mi się stąd wydostać. – mówiłam podenerwowana.
   - Chodź. Lepiej żeby cię Del Bosque nie zobaczył. – pociągnął mnie za ramię. – Co ty właściwie robiłaś u niego? – zapytał, gdy wchodziliśmy do windy. – Spałaś z nim?
   - Nie wiem, nie pamiętam. Pepe, mnie tu nie było, okey?
   - Jasne. – odpowiedział.   
__________________________________________________
 Oto i jedynka! Chwilę z nią walczyłam, ale w końcu powstała ; )

12 komentarzy:

  1. No nie powiem, że nie było ciekawie, bo było, nawet bardzo. Musisz trzymać nas w niepewności? Jestem niezmiernie ciekawa, kto jest ojcem małego. Coś mi się wydaje, że wraz z przyjazdem Hiszpanów do Polski wydarzy się wiele, bardzo wiele.
    Czekam na dwójkę.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny rozdzial :> no to kto jest tym ojcem? Prosze mnie tu szybko o tym poonformowac. jestem tego bardzo ale to bardzo ciekawa ;) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czyżby Torres jest ojcem małego Leo? :D
    ahh, mega podoba mi się jedynka!
    czekam na nowość^^

    OdpowiedzUsuń
  4. no nieźle! :D niezłe zamieszanie będzie, gdy przyjadą do hotelu ;D tatuś dowie się o małym tylko jak zareaguje? dawaj szybko dwójkę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko super, pięknie, ale kto jest ojcem małego Leo?! Mogłaś chociaż podać imię, to wszystko by się wyjaśniło, a tak to muszę czekać! Szybko dawaj kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Stawiam na Davida albo Torresa ale mam przeczucie , że to Torres , choć już sama nie wiem ;/ ech jak możesz ! Rozdział mego super.! Twoje pomysły są boskie
    Bussi

    OdpowiedzUsuń
  7. muszę przyznać, że bardzo podoba mi się ten rozdział. Zuza ma wielkie szczęście, że zna reprezentację Hiszpanii i utrzymuje taki dobry kontakt z Jose. zapowiada się bardzo ciekawy blog, gdyż główna bohaterka ma syna z jednym z piłkarzy. chyba najwyższy czas, by Torres dowiedział się o swoim drugim dziecku. już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. uwilebiam takie trzymanie w niepewnosci :p czekam na dwojke i na wyjasnienie kto jest ojcem Leo :p

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow! Aaaale się dzieje! Skąd ty bierzesz te świetne pomysły?! Ja też takie chcę! Sprzedasz mi kilka? :D A rozdział jest FANTASTYCZNY! Czekam na nn ;**
    ~Epic Rusherka

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojojo takiego zwrotu akcji to ja sie nie spodziewalam. Jak nasi kochani pilkafrze przyjade to bedzie sie dzialo. I kto jest tym ojcem??? Ta niepewnosc dobija czlowieka :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo ciekawe opowiadanie. :)
    Dobrze, że dałaś ten fragment wspomnienie, nie wyjaśniając o kogo chodzi. :) To sprawiło, że chcę czytać dalej.
    Intryguje mnie ojciec Leo.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam!
    Zapraszam do siebie: http://so--cold.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że wpadniesz i ocenisz. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. O mój Boże! Dopiero sobie przypomniałam jak wpadłam tu przypadkiem. Przeczytałam rozdział tego dnia, co wstawiłaś, a komentuję dopiero teraz. Eh, czuję się strasznie.
    Ale co do rozdziału, jest naprawdę świetny! :)
    Jestem ciekawa, kto tak naprawdę jest ojcem dziecka, Torres? ;)
    No nic, czekam na przyjazd Hiszpanów i rozwinięcie akcji.
    Pozdrawiam! :d

    OdpowiedzUsuń